M O D L I T W A

Twoje światło w Fatimie

środa, 16 kwietnia 2014

OchlokRaj

MOTTO:

Ochlokracja (z greckiego - "rządy motłochu"), forma rządów polegająca na sprawowaniu władzy przez tłum.
_______________________________________________________

Ruszył proces matki oskarżonej o zabicie 4-letniego Bartusia



Dodano: 16 kwietnia 2014, 7:00 Autor:
Kobiecie oskarżonej o zabicie 4-letniego syna Bartusia grozi dożywocie. Mąż ją broni: Była dobrą matką.

Wczoraj przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu ruszył proces 42-letniej Barbary U. z Nowej Dęby. Prokurator oskarża ją o zabicie 4-letniego syna. Zanim rozprawa się rozpoczęła, sąd ogłosił półgodzinną przerwę, by rozpoznać wnioski oskarżonej i jej obrońcy o utajnienie procesu. 42-latka twierdziła, iż obawia się reakcji współosadzonych w areszcie śledczym względem niej, gdy dowiedzą się, za co tam przebywa. Kolejnym argumentem miał być fakt, że poruszane będą tematy dotykające sfery intymnej. Sąd uznał, że nie ma powodów do utajnienia rozprawy, mając na względzie charakter przestępstwa i ogólnie pojęte dobro społeczne.

Barbara U. skorzystała z prawa do odmowy składania wyjaśnień, zgodziła się odpowiadać na pytania. Zanim te padły, sędzia Małgorzata Szwedo-Dec - przewodnicząca pięcioosobowego składu orzekającego, odczytała wyjaśnienia 42-latki złożone w śledztwie. Były szokujące. Nie dla Barbary U., na twarzy której nie rysowały się żadne emocje, nie licząc jej ledwie smutnego wyrazu.

"(…) Bartek położył głowę na moich kolanach, jego tułów leżał na kanapie. Chwyciłam za kabel, owinęłam raz wokół jego szyi i zacisnęłam. Zawołał "Czemu mi to robisz?". Chwilę potem nabrał powietrza i powiedział "już będę grzeczny". Bronił się, zaczął wywijać we wszystkie strony (…)” - cytowała słowa oskarżonej sędzia.
W swoich wyjaśnieniach składanych w śledztwie 42-latka szczegółowo opisywała, jak duszony chłopiec zaczął sinieć, jak pojawiły się przedśmiertne drgawki.

- Nie byłam go w stanie udusić kablem, więc zakryłam mu buzię ręką - potwierdziła wczoraj w sądzie kobieta.

By dokończyć, co zaczęła, zasłaniając usta i nos synka dłonią, kobieta przeniosła go z pokoju do kuchni, położyła na podłodze i docisnęła własnym ciałem do podłoża. Tak, by nie mógł już walczyć.
reklama

Bo Bartuś był ciężarem

Dlaczego doszło do zbrodni? Oskarżona tłumaczyła, że wspólnie z obecnym mężem byli zadłużeni (nie był biologicznym ojcem chłopca, jej pierwszy mąż zginął w wypadku samochodowym), mieli stare kredyty do spłaty, brakowało na bieżące wydatki, były też problemy mieszkaniowe. Twierdziła, że chcąc raz na zawsze rozwiązać swoje problemy, postanowiła zabić synka, a potem popełnić samobójstwo.

- Dlaczego więc postanowiła pani zabić synka? Przecież gdyby tylko sobie pani odebrała życie, pani problemy też by się skończyły. A chłopiec byłby pod opieką bliskich - dopytywał oskarżoną sędzia Józef Dyl. Nie doczekał się odpowiedzi.

Barbara U., odnosząc się do odczytanych swoich wyjaśnień ze śledztwa, większość potwierdzała. Zaprzeczała jednak, by przygotowała wcześniej sznur, bo planowała zabójstwo synka. Trudno znaleźć spójność jej słów na różnych etapach postępowania i można odnieść wrażenie, że to przemyślane działanie - zabójstwo zaplanowane i z premedytacją zrealizowane, jest surowiej oceniane przez sąd.

Wszystko wina jej ojca?

Zeznań przed sądem nie chciał składać ojciec oskarżonej, złożył je natomiast jej mąż. 37-letni mężczyzna mówił o żonie jako dobrej, kochającej matce, która zawsze troszczyła się o synka.

- Kiedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem, napisała mi SMS-a, że on i ja jesteśmy największą miłością jej życia - zeznawał mąż.

Mężczyzna przez większą część składania zeznań przekonywał sąd, że do tragedii doprowadził pośrednio jego teść. Według niego, to ojciec żony jest odpowiedzialny za jej fatalny stan psychiczny. Za to, że miewała myśli samobójcze.

- Kiedy mieszkała z nim był apodyktyczny. Znęcał się nad nią psychicznie, np. kazał jej czyścić piec centralnego ogrzewania co trzy dni. A jak nie chciała się dołożyć do kupna kostki na chodnik, to sprzedał jej lodówkę - zeznawał mężczyzna.

Do tej zbrodni, o którą oskarżana jest Barbara U., doszło 23 września ub. roku w domu jednorodzinnym w Nowej Dębie. Oskarżona przebywała w nim wówczas jedynie z 4-letnim synkiem Bartusiem. Gdy jej szwagier i teściowa wrócili do domu z zakupów, znaleźli leżącego nieruchomo chłopca i jego matkę. Ekipa pogotowia ratunkowego przewróciła akcję serca 4-latka, jednak mimo wysiłków lekarzy, kilkanaście dni później w szpitalu stwierdzono śmierć mózgu wskutek niedotlenienia. Kilka dni później chłopiec zmarł.

Ciąg dalszy procesu już dzisiaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz