M O D L I T W A

Twoje światło w Fatimie

wtorek, 13 maja 2014

Naród bez elity

Stanisław Bulza: Naród bez elity. (Część I.)


Stanisław Bulza
Stanisław Bulza

Powstania były zbrodnią

Od wieków pokolenia Polaków są kształcone w oparciu o wielką epopeję walk o wolność i niepodległość: Insurekcja, Powstanie Listopadowe, Wiosna Ludów, Powstanie Styczniowe i Powstanie Warszawskie. A przecież wszystkie te zrywy i powstania były nie tylko wielką tragedią narodową, ale przede wszystkim zbrodnią na Narodzie Polskim. Dzisiaj przez te wszystkie zrywy, powstania zostaliśmy w brutalny sposób pozbawieni własnych elit. Obecnie szerzy się pogląd, że pomimo klęsk militarnych, każde kolejne powstanie umocniło polską świadomość narodową, i miało wpływ na dążenia niepodległościowe następnych pokoleń. Jest to fałszywy pogląd, ponieważ to właśnie powstania deformowały świadomość narodową, a w sferze moralnej przynosiły one narodowi spustoszenia i zniszczenia. Następował dalszy moralny upadek narodu. Zrywy zostały nazwane powstaniami, ale w gruncie rzeczy były one rewolucjami. Zwolennikom powstań trzeba jasno powiedzieć, że nikomu nie wolno decydować o życiu innych ludzi nawołując ich do z góry przegranej walki.
Historia narodów wykazuje, że naród nie może utrzymać swej tożsamości, jeśli zostaje zniszczona jego warstwa przewodnia, czyli inteligencja, która w każdym narodzie zajmuje miejsce szczególne. Za udział w powstaniach wysoką cenę zapłaciła szlachta polska. Jej rolę i wzmożone poczucie obowiązków patriotycznych i służbę wobec narodu przejęła inteligencja polska. Druga Wojna Światowa i lata komunizmu zagroziły bytowi państwa i narodu, gdyż została brutalnie wymordowana polska inteligencja (Aleksander Gella, Naród w defensywie, Veritas Foundation Publication Centre, Londyn 1987).

Powstanie Listopadowe oddało wielką przysługę Francji i Belgii

Powstania i tzw. zrywy niepodległościowe wygrywane były przez rządy państw obcych, które były zainteresowane powstaniami tylko o tyle, o ile służyły one ich własnym dyplomatyczno-politycznym rozgrywkom. W ówczesnej sytuacji politycznej Europy powstania w Polsce skazane były z góry na klęskę. To zaborcy z powstań odnosili dużą korzyść, gdyż najbardziej patriotyczny polski żywioł ginął w nich, lub szedł na Sybir. Inni udawali się na emigrację. Powstania rujnowały ojczyznę, niszczyły pokolenia, gubiły instytucje narodowe, ściągały najstraszliwszy terror, germanizację i rusyfikację, kurczyły polski stan posiadania. Udział inspiracji obcej w powstaniach był przerażający.
Historyk Marian Kukiel pisał o tym wprost: „…jest nie do pomyślenia, by od węglarskiego Wielkiego Namiotu Świata w Paryżu, przez Lafayette’a i Chodźkę nie szły wskazówki i postulaty do braci węglarzy w Polsce, zwłaszcza gdy grozić zaczęła Francji interwencja Mikołaja”. Szymon Askenazy twierdził, że „… nie dowiemy się pełnej prawdy o dziejach najnowszych, pokąd nie otworzą się archiwa jezuitów, masonerii i Rothschildów”. A jakby wtórował mu Roman Dmowski, mówiąc: „Organizacje tajne były ogromnym czynnikiem życia politycznego, z którego dzisiejsi historycy przeważnie sobie sprawy nie zdaje. Cała historia Polski jest à écrire od połowy XVIII w. począwszy, przy wzięciu za punkt tych organizacji” (Cytaty za: Aleksander Gella, Naród w defensywie, Veritas Foundation Publication Centre, Londyn 1987).
Jan Chodźko (1776-1851) w Wilnie i Mińsku założył loże masońskie i pełnił w nich rolę wielkiego mistrza. Należał też do Towarzystwa Szubrawców (pseud. Wajzgantos). Loże masońskie „Węglarze” miały wyznaczone cele polityczne i religijne. Powstały w 1806 r. w czasie panowania francuskiego w Neapolu. Hasła, które węglarze wysuwali, takie jak równość katolików i niekatolików, rozdział Kościoła od państwa, wolność kultów zostały potępione przez Papieża Grzegorza XVI w encyklice „Mirari vos”. We Francji lożę węglarstwa polskiego zorganizował Karol Stolzman. Brał on czynny udział w spisku Wysockiego i uczestniczył w nocy 29 listopada 1830 r. w rozruchach rewolucyjnych.
Na wybuch powstania decydujący wpływ miały następujące wydarzenia: rewolucja lipcowa w Paryżu, a po niej przewrót w Belgii, po którym stała się niezależnym państwem. Niepodległość zdobyła w wyniku powstania przeciwko dominacji holenderskiej (rewolucja belgijska). Car Mikołaj zdecydowany był stanąć na czele krucjaty monarchicznej Europy, jako awangardy zamierzał użyć armii polskiej. Królestwo miało ulec okupacji rosyjskiej i oddać swoje rezerwy skarbowe. Wieść o tym przyspieszyła wybuch powstania. Hasło wyszło nie z poważnych kół politycznych, lecz ze szkoły podchorążych, gdzie w 1828 r. zawiązało się sprzysiężenie, kierowane przez dwóch nieznanych szerszemu ogółowi oficerów: J. Zalewskiego i Piotra Wysockiego.
W Powstaniu Listopadowym 1830 r. młodzi ludzie dopuścili się wielu zbrodni. „Maszerująca Nowym Światem Szkoła Podchorążych, którą prowadził Wysocki, zachowywała się nie jak żołnierze, lecz była rewolucyjnym tłumem, motłochem. Pierwszymi ich ofiarami byli polscy generałowie: gen. Stanisław Trębicki, gen. Maurycy Hauke, gen. Nowicki, płk. Maciszewski. Na tym nie było jeszcze koniec. „… po długich, uporczywych, pełnych poświęceń próbach opanowania sytuacji zginęli tragicznie generałowie Blumer i Potocki, weterani powstania kościuszkowskiego i świetny napoleończyk gen. Siemiątkowski. Co do Haukego i Blumera jest wskazówka Lelewela, że byli skazani na śmierć, oczywiście przez kapturowy trybunał węglarski. Dowódca 4 pułku piechoty, płk Bogusławski, później wsławiony pod Grochowem, Dembem, Iganiami, potłuczony został kolbami. Generał Sowiński, inwalida bez nogi, legendarny bohater szańca wolskiego, ocalał tylko trafem od wymierzonego weń bagnetu” (Aleksander Gella, Naród w defensywie, Veritas Foundation Publication Centre, Londyn 1987). Już na samym wstępie pozbawiono powstańców kadry dowódczej.
Gen. Maurycy Hauke (1775-1830) jako senator brał udział w procesie nad Łukasińskim, i był za surowym ukaraniem oskarżonego. Ludność Warszawy zniecierpliwiona i zawiedzona brakiem sukcesów wojennych dawała posłuch pogłoskom o zdradzie i spisku w/w generałów. Należy tylko przypuszczać, że w rozpowszechnianiu takich rewelacyjnych wiadomości miał swój udział wywiad niemiecki. Dalszych czterech generałów powieszono podczas rozruchów w Warszawie 15 sierpnia 1831 r. Los tych wszystkich generałów był tragiczny. Bowiem winy im nigdy nie udowodniono, również nie zostali zrehabilitowani, bo nikt się o nich nie upomniał. Natomiast utwierdzono złą pamięć owych generałów jako zdrajców, a przecież wielu z nich miało wspaniałą przeszłość i niezaprzeczalne zasługi. Ignacy Blumer należał do starych żołnierzy Insurekcji 1794 r. i Legionów Polskich we Włoszech, był uczestnikiem tragicznej wyprawy na San Domingo. Maurycy Hauke, również był uczestnikiem Insurekcji, a następnie był adiutantem wodza Legionów Henryka Dąbrowskiego. Natomiast Stanisław Trębicki był najmłodszym i najzdolniejszym generałem, a kiedy został opiekunem Szkoły Podchorążych starał się unowocześnić szkolenie przez wprowadzanie elementów sztuki operacyjnej.
Skutkiem olbrzymiej klęski, prócz poległych, była emigracja 50 tys. najbardziej wartościowych obywateli, władze carskie skonfiskowały w Królestwie ponad 400.000 morgów ziemi, na Litwie, Ukrainie, Podolu i Wołyniu ponad 3,2 mil. morgów, znacznie osłabiając i tak już nadszarpnięty żywioł polski. Z ziem litewskich i ruskich wysiedlono ponad 54 tys. drobnej szlachty. W samej Warszawie zginęło ok. 35 tys. ludzi, w całym powstaniu straty ludnościowe wyniosły 326.000 ludzi.
Aleksander Gella w książce „Naród w defensywie” pisze, że „Polscy konspiratorzy, wywołując powstanie w cztery miesiące po wybuchu Rewolucji Lipcowej w Paryżu, oddali wielką przysługę Francji”. Autor cytuje historyka Mariana Kukiela:
„Powstanie polskie radykalnie zmieniło sytuację europejską, wyeliminowało nacisk Rosji na wypadki na zachodzie, umożliwiło odprężenie w stosunkach Franko-rosyjskich i polubownie załatwiło sprawy niepodległości Belgii. Ale Polska znalazła się osamotniona w walce z Mikołajem. Francuskie „stronnictwo ruchu” z Lafayettem na czele daremnie domagało się wystąpienia w obronie Polski: stary ten wódz republikański, bohater dwóch światów, wykazywał w Zgromadzeniu Narodowym, że to Polska najazd odwróciła od Francji, że to „straż przednia zwróciła się przeciw sile głównej (cara. A.G.)”.
Historiografia belgijska mocno podkreśla, że polskie powstanie uratowało niepodległość Belgii, gdyż groziła jej rosyjska interwencja.

Rzeź Galicyjska

Władze austriackie dokonały jednej z najohydniejszych zbrodni na ziemi polskiej. Zorganizowały one rebelię chłopską, której skutkiem była Rzeź Galicyjska w 1846 r. Zamordowano, często w bardzo okrutny sposób (stąd określanie tych wydarzeń terminem rzeź) od ponad 1200 do 3000 osób, niemal wyłącznie ziemian, urzędników dworskich i rządowych oraz kilkudziesięciu księży. Jak ustalił i podkreślał prof. Stefan Kieniewicz, mimo skali wydarzeń, „ani jeden Żyd nie padł [ich] ofiarą”. Nie atakowano również Niemców. Bandy atakowały także mniejsze oddziały powstańcze zmierzające do Krakowa. Chłopi z wyjątkowym bestialstwem mordowali swoich dziedziców, m.in. odpiłowywali im głowy. Austriacy wypłacali również nagrody pieniężne za głowy zamordowanych ziemian. Ponieważ kwota wypłacana za martwych była dwukrotnie wyższa od płaconej za rannego, wiele osób przywiezionych jako ranne do siedziby starostwa w Tarnowie zamordowano na progu tego budynku stojącego w centrum miasta. Było to tak masowe, że ulicami płynęła krew.
W połowie XIX w. wrzenie rewolucyjne, wystąpienia antykościelne ogarniały całą Europę. Papież Pius IX w wydanej encyklice 8 grudnia 1848 r. tak charakteryzował dążenia rewolucjonistów: „Celem rewolucji jest zniesienie chrześcijaństwa i wzniesienie na jego gruzach dawnej społeczności pogańskiej”.

Powstanie Styczniowe oddało przysługę Bismarckowi

Rozpowszechniane przez masonerię socjalistyczne teorie, chociaż były tak mało i niejasno przez Polaków pojmowane, były natomiast zapalczywie podejmowane. Nie chciano wiedzieć i widzieć, że za hasłami socjalnymi i społecznymi stoi ideologia, która jest zbrodnicza. To z emigracji do Polski po 1831 r. przenikały idee socjalistyczne. W Polsce proletariat fabryczny był nieliczny i niezorganizowany. Komitet Centralny w odezwach zwracał się do „rzemieślników Polaków”, a nie do robotników. Pierwsza organizacja socjalistyczna założona w Polsce nazywała się „Lud Polski”. Jej członkowie domagali się zniesienia własności prywatnej i „zrównania warunków socjalnych”. Organizacja ta, by uzyskać cele propagowała terror.
Powstanie Styczniowe było inspirowane przez Niemców, w celu pozyskania Rosjan i przyczyniło się do zjednoczenia Niemiec przez Bismarcka, oraz zinternacjonaalizowało ruchy robotnicze, co wyraziło się w powołaniu w 1864 r. Pierwszej Międzynarodówki.
Potwierdza to informacja zawarta w „Świat Wiedzy” w tomie „Historia świata”. Cytat:„Po wybuchu powstania styczniowego w Polsce (1863) Bismarck skorzystał z okazji zjednania sobie Rosjan. Z jego inicjatywy Prusy podpisały z Rosją układ zezwalający wojskom carskim na przekroczenie granicy pruskiej w czasie działań zmierzających do stłumienia powstania” („Historia świata”,. rozdział 73 „Bismarck, Prusy, i zjednoczenie Niemiec”).
Powstanie zostało wywołane przez czerwonych. Działacz tego obozu Stefan Bobrowski przekonał Centralny Komitet, że powstanie powinno rozpocząć się w momencie przeprowadzania naboru do armii, który został zarządzony przez Aleksandra Wielopolskiego, naczelnika rządu cywilnego w Królestwie Polskim.
Współzałożycielem I Międzynarodówki był Karol Marks, który postrzegał walkę o socjalizm jako wysiłek międzynarodowy, więc lojalność socjalistów wobec własnego państwa i narodu była nieistotna. Właśnie pod koniec XIX w. pojawił się kierunek o zabarwieniu socjalistyczno-anarchistycznym, który gwałtownie zaczął występować przeciwko inteligencji, domagając się odebrania jej dotychczasowych supremacji. Twórcami tego ruchu byli Eugeniusz Łoziński i Machajski, od którego przyjęła się nazwa ruchu, machajszczyzna. Dążeniem ich było wprowadzenie w drodze światowej rewolucji nowego porządku świata.
Po Powstaniu Styczniowym 1863 r. ogólne straty w ludziach w Królestwie i na Litwie wyniosły około 250 tys. Zesłanych na Sybir zostało około 38 tys. ludzi. Ziemie polskie nazwano Krajem Priwiślańskim i podzielono je na 10 guberni, które były zarządzane centralnie z Petersburga. Skonfiskowano resztę tych majątków, które przetrwały Powstanie Listopadowe. Polacy, szczególnie na Ukrainie, Podolu i Wołyniu utracili własność ziemską i zdeklasowali się. Wstrząs, który wywołała klęska i represje rosyjskie, skłonił pokolenia historyków do wyraźnego stwierdzenia, że kolejne powstania 1830, 1846-48, 1863 r. przyniosły narodowi polskiemu nie tylko straty nieodwracalne, lecz poważnie ograniczały zakres ratowania tego, co polskie (Aleksander Gella, Naród w defensywie, Veritas Foundation Publication Centre, Londyn 1987).

Machajszczyzna

Pod koniec XIX w. pojawił się kierunek o zabarwieniu socjalistyczno-anarchistycznym, który gwałtownie zaczął występować przeciwko inteligencji, domagając się odebrania jej dotychczasowych supremacji. Twórcami tego ruchu byli Eugeniusz Łoziński i Machajski, od którego przyjęła się nazwa ruchu, machajszczyzna. Dążeniem ich było wprowadzenie w drodze światowej rewolucji nowego porządku świata.

Wspólne konferencje Gestapo i NKWD

1 września 1939 r. Niemcy napadli na Polskę, a 17 września 1939 r. Sowieci Polsce w bili nóż w plecy. W latach 1939-1941 odbyła się seria konferencji Gestapo i NKWD, których celem była wymiana informacji i doświadczeń w zwalczaniu polskiego ruchu oporu, eliminacji polskiej inteligencji i elity przywódczej na ziemiach wcielonych do III Rzeszy oraz ZSRR po kampanii wrześniowej.
Podczas jednego ze spotkań strony przekazały sobie listy z nazwiskami osób, które przed wojną byli oficerami czynnymi lub w rezerwie Wojska Polskiego, Korpusu Ochrony Pogranicza, policji, pracownikami administracji państwowej, ziemianami, duchownymi, naukowcami, działaczami niepodległościowymi, partii politycznych, harcerstwa, itp. Tym samym nastąpiła wymiana informacji dotycząca wspólnego wroga – Polaków. Ale nie tylko te informacje wymieniono. Wymieniano się doświadczeniami z pracy przeciwko dopiero co powstającemu polskiemu podziemiu, z przesłuchań i stosowanych podczas nich tortur, sposobach wymuszania zeznań. Obiecano sobie również przekazywać informacje dotyczące nowopowstających organizacji konspiracyjnych. W marcu 1940 r. doszło do wizyty delegacji NKWD w Krakowie u gubernatora Generalnego Gubernatorstwa Hansa Franka. Na czele delegacji stał gen. NKWD Nabrasznikow. Dziwnym zbiegiem okoliczności w kwietniu dochodzi do rozstrzeliwań polskich oficerów przez Sowietów w Katyniu, Charkowie i Miednoje a 30 marca we wszystkich większych miastach Generalnej Guberni Gestapo rozpoczęło masowe aresztowania polskiej inteligencji, działaczy politycznych i społecznych w ramach realizacji Akcji AB (http://historyczna.w.interia.pl/czytelnia/rajski/wspolpracankwdgestapo.html).

Zbrodnia katyńska

Strona polska została całkowicie zaskoczona wkroczeniem Armii Czerwonej na terytorium państwa polskiego. Marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał tzw. dyrektywę generalną, polecając walczącym jednostkom:
„Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie się na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z Sowietami nie walczyć, tylko w razie natarcia z ich strony lub próby rozbrojenia naszych oddziałów… Oddziały, do których podeszły Sowiety powinny z nimi pertraktować w celu wyjścia garnizonów do Rumunii lub Węgier” (Andrzej Leszek Szczęśniak, „Katyń. Tło historyczne, fakty, dokumenty”, Wydawnictwo Alfa, Warszawa 1989).
22 września 1939 r. Wojsko Polskie na naszych ziemiach wschodnich skapitulowało. Andrzej Leszek Szczęśniak podaje, że łączna liczba jeńców polskich wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną oceniana jest na 242 tys. żołnierzy. Składa się na nią liczba bezpośrednio wziętych w czasie działań (ok. 181 tys.), jak również aresztowanych już po zakończeniu walki oraz internowanych na Litwie i Łotwie.
Inne dane mówią, że w chwili agresji sowieckiej na Polskę na naszych ziemiach wschodnich znajdowało się ponad 300 tys. żołnierzy i oficerów WP, a tylko 38 tys. przedostało się w latach 1939 – 40 do Francji. Trzej oficerowie WP, którzy w styczniu 1940 r. dotarli (uciekając z obozu sowieckiego w Szeptówce przed transportem jeńców do Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa) do Francji, złożyli informację „o ciężkich tam warunkach i wielkich obawach o los tych kilkunastu tysięcy naszych towarzyszy broni”.
Sowieci wielu oficerów Wojska Polskiego, policjantów i żołnierzy KOP rozstrzelali natychmiast po wzięciu do niewoli. Wziętych do niewoli oficerów rozdzielono od żołnierzy. Znaleźli się oni częściowo w aresztach śledczych, a zdecydowana większość skoncentrowana została w trzech głównych obozach: w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. W obozach tych przebywało blisko 15 tys. polskich jeńców, w tym 9 tys. oficerów. Z powyższej liczby odnaleziono tylko 448 osób. Pozostałych w początkach kwietnia 1940 r. zamordowano. Szacuje się, że wiosną 1940 roku rozstrzelano co najmniej 21 tys. 768 obywateli Polski, w tym ponad 10 tys. oficerów wojska i policji.

Niemiecka „Akcja Inteligencja”

Na jesieni 1939, po zakończonych działaniach zbrojnych w kampanii wrześniowej, różne formacje niemieckie przystąpiły do realizacji tzw. „Akcji Inteligencja” (niem. Intelligenzaktion), trwającej z przerwami do 1943 roku, wymierzoną w polską elitę intelektualną. „Akcja Inteligencja” przebiegała z różnym nasileniem w poszczególnych rejonach okupowanej Polski, najwięcej zbrodni popełniono na Pomorzu (Intelligenzaktion na Pomorzu, ok. 30 tys. ofiar śmiertelnych), Wielkopolsce (Intelligenzaktion Posen, ok. 2 tys. ofiar), Mazowszu (Intelligenzaktion Masovien, ok. 6 tys. 700 ofiar), Śląsku (Intelligenzaktion Schlesien, ok. 2 tys. ofiar), Łodzi (Intelligenzaktion Litzmannstadt, ok. 1500 ofiar), a także w tzw. akcjach specjalnych, z których największe to Akcja AB (Ausserordentliche Befriedungsaktion, w której zgładzono ponad 8 tys. najwybitniejszych przedstawicieli polskiej inteligencji), Sonderaktion Krakau i Zweite Sonderaktion Krakau (ok. 187 ofiar, uczonych i pracowników naukowych z Uniwersytetu Jagiellońskiego), wymordowanie 27 uczonych ze Lwowa (mord profesorów lwowskich) oraz rozstrzelanie ok. 250 przedstawicieli inteligencji (głównie nauczycieli) w 1941 r. w Stanisławowie.
Łącznie, w wyniku „Akcji Inteligencja”, zginęło ok. 100 tys. Polaków, spośród których 50 tys. zamordowano w ramach tzw. „akcji bezpośredniej” (tj. rozstrzelano), a kolejne 50 tys. wysłano do obozów koncentracyjnych, gdzie przeżył jedynie znikomy procent. Najbardziej ucierpiały ziemie włączone do Rzeszy, gdzie zamordowano ok. 40 tys. osób, a dalszych 20 tys. wysłano do obozów koncentracyjnych (http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbrodnie_niemieckie_w_Polsce_%281939-1945%29).

Polska inteligencja w niemieckich obozach koncentracyjnych

Wiosną 1940 miała miejsce budowa podobozu Gusen, który był filią obozu Mauthausen. Obóz ten był ujęty w niemieckim planie niszczenia polskiej inteligencji w ramach „Akcji Inteligencja”. Począwszy od wiosny 1940 r. miał miejsce duży napływ więźniów z Polski, głównie ludzie ze środowisk inteligenckich (m.in. ks. kapelan Józef Mamica), SS-mani nadzorujący budowę tego obozu w Gusen nazywali go „Vernichtungslager fur die polnische Intelligenz” – obóz zagłady dla polskiej inteligencji. W 1940 wśród więźniów Gusen przeważali Polacy, którzy stanowili 97% ogółu więźniów. Do końca funkcjonowania tego obozu Polacy stanowili w nim większość. W Gusen umieszczono także wielu powstańców warszawskich. W obozie zginął m.in. zakatowany na śmierć za odmowę przyznania, że Adolf Hitler jest Bogiem polski męczennik Edmund Kałas, a także pionier kinematografii, konstruktor i wynalazca Kazimierz Prószyński.
W Konzentrationslager Sachsenhausen więziono między innymi 169 profesorów i pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, z których 120 zwolniono po osobistej interwencji Benito Mussoliniego. W Sachsenhausen Niemcy zamordowali wielu wybitnych ludzi polskiej nauki i wojskowości, jak gen. Stefana Roweckiego pseud. Grot, współzałożyciela Polskiego Państwa Podziemnego. Tu zginął  również gen. Bolesław Roja.

Akcja AB

Akcję AB (Ausserordentliche Befriedungsaktion) Niemcy przeprowadzili na terytorium Generalnego Gubernatorstwa między majem a lipcem 1940 r. Ausserordentliche Befriedungsaktion, która miała charakter ludobójstwa i stanowiła kontynuację tzw. akcji „Inteligencja” W ramach Akcji AB funkcjonariusze SS i policji niemieckiej zamordowali co najmniej 6500 Polaków – w tym ok. 3500 przedstawicieli polskich elit politycznych i intelektualnych oraz ok. 3000 przestępców kryminalnych. Powiązanie likwidacji elementów przestępczych z uderzeniem w „warstwę przywódczą” miało w założeniu organizatorów akcji zdyskredytować polską inteligencję, jako „wichrzycieli ustanowionego porządku” oraz poprawić stan bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie. Najbardziej znaną zbrodnią popełnioną przez Niemców w ramach „Nadzwyczajnej Akcji Pacyfikacyjnej” były masowe egzekucje w Palmirach. Aresztowania, wywózki i egzekucje zapoczątkowane podczas AB były kontynuowane w lipcu i sierpniu, a także jesienią 1940 roku. Między sierpniem 1940 roku a lutym 1941 roku z samej tylko Warszawy deportowano do obozów koncentracyjnych około 4770 osób.
Przeczytaj więcej artykułów tego autora >   >   > TUTAJ
POLISH CLUB ONLINE, 2013.12.29

poniedziałek, 5 maja 2014

Savoir-vivre dla księdza i jego parafian

Savoir-vivre dla księdza i jego parafian

Savoir-vivre dla księdza i jego parafian
Podczas rozmowy stoi metr od kobiety, nie spotyka się z młodą kobietą "sam na sam", ozięble traktuje samotne panie, na spotkaniu towarzyskim siada przy najstarszej damie, nie nosi obcisłych spodni, tylko habit, koloratkę - to tylko kilka przykazań z dekalogu dla księży opracowanego przez dr Stanisława Krajskiego, filozofa i specjalistę od kościelnej etykiety. 
- Bóg jest najlepszym gentlemanem, a w Biblii są opisane dobre maniery - tłumaczy ekspert i wskazuje zasady bon tonu obowiązujące w kościele oraz w relacjach ksiądz - parafianie. Podkreśla, że msza święta ma rangę wyższą niż wizyta towarzyska. - Ubieramy się więc uroczyście. Kobiety i dziewczynki zasłaniają dekolt, plecy, pupę, gołe nogi. Ich buty zakrywają palce i pięty, biżuteria jest bardzo skromna, tylko lekki makijaż. Dlatego, że kobieta ma nie rozpraszać mężczyzn, w tym księży, w kontakcie z Panem Bogiem. Panowie ustępują miejsca kobietom, starszym. Wkładają garnitur z białą koszulą, krawat, półbuty. To samo chłopcy - wyjaśnia Krajski.

Nie wypada się spóźniać na mszę. W wodzie święconej moczymy koniuszki palców. Znak krzyża ma być wyraźny. Przez kościół idzie się wyprostowanym, brzuch wciągnięty.

- W ławce siedzimy też prosto. Ani mężczyźni, ani kobiety nie rozstawiają szeroko nóg. Kolana kobiet są obok siebie, mężczyzn w odległości kilku centymetrów. Nie opieramy nóg o klęczniki. Po mszy wychodzimy powoli. Do proboszcza zwracamy się per Wielebny - dodaje ekspert.

10 przykazań dla księdza

1. Nie całuje kobiet w rękę, może tylko matkę
2. Podczas rozmowy stoi metr od kobiety
3. Nie spotyka się z młodą kobietą "sam na sam"
4. Ozięble traktuje samotne panie
5. Nie pali papierosów, przynajmniej publicznie
6. Na spotkaniu towarzyskim siada przy najstarszej damie
7. Nie nosi obcisłych spodni, tylko habit, koloratkę
8. Nie żuje gumy
9. Może wypić tylko lampkę wina, jeden kieliszek trunku
10. Do wiernych nie mówi ty Kowalski. Tylko Pan/Pani, Niewiasto /Mężczyzno

W kościele również obowiązują zasady bon tonu

Msza święta ma wyższą rangę niż wizyta towarzyska. Ubieramy się więc uroczyście. Panie bez nadmiernego epatowania seksapilem, panowie w garnitury - mówi dr Stanisław Krajski


10 przykazań dla wiernego

1. Wyłącza komórkę przed kościołem
2. Nie żuje gumy, nie pali papierosów przed kościołem
3. Modli się cicho, nie śpiewa głośno, gdy fałszuje
4. Klęka na oba kolana
5. Nie przepycha się w kolejce do komunii, spowiedzi
6. Osoby starsze nie wymuszają miejsc siedzących
7. Dzieci nie przynoszą zabawek do kościoła
8. Wota oraz wszelkie dary serca konsultuje z proboszczem
9. Na powitanie kapłana mówi: Szczęść Boże
10. Do proboszcza należy zwracać się: Wielebny

eMBe/Se.pl
15.10.2011, 10:02

niedziela, 4 maja 2014

Losy Polski, losy Ukrainy, ( )


Wymysły Mickiewicza

W poszukiwaniu straconej ideologii. II część.

Ukraina, ów kraj na rozgraniczu Polski i Rosji, stała się miejscem spotkania wszystkich poetów, ogłosił Adam Mickiewicz w 14 grudnia 1841 roku w Paryżu.
Było to podczas wykładu w Collège de France, gdy kreślił, ze swobodą i rozmachem, tak charakterystycznym dla siebie – wnikliwego badacza słowa i dziejów narodów – sytuację literatury u schyłku panowania cara Aleksandra I.
Ziemia ta, zamieszkała przez lud, który nie miał nigdy bytu politycznego, którego przeszłość należy do dwóch historyj: rosyjskiej i polskiej, a krew jest mieszaniną dwóch krwi, którego bohaterowie, raz zwycięzcy, to znów poddani Polaków i Rosjan, jednakowo obchodzą oba narody, – ta ziemia kresowa stała się areną, gdzie poeci polscy i rosyjscy (Zaleski, Puszkin, Rylejew, Goszczyński) opiewali tych samych bohaterów. (…)…z pieśni tych możnaby ułożyć wspaniały rapsod o Mazepie.*)
Adam Mickiewicz poświęcił cały cykl (kurs drugi z lat1841-1842) paryskich wykładów wykazaniu, że istnieje idea, która zdolna jest ocalić Europę, upadającą pod ciosami fałszywych z gruntu ideologii, narzucanych jej przez trzy opanowujące ją z wolna żywioły, protestancki, rewolucyjny i wielkoruski. Idea ta, łódź ratunkowa Europy, mogła, jego zdaniem, zrodzić się tylko w Polsce. Ale w Polsce, to dla Mickiewicza znaczy także: na Litwie, na Ukrainie, Białorusi i na ich obrzeżach – wszędzie, gdzie zamieszkują Polscy (i narody słowiańskie), lud wierzący w Chrystusa.
Zdzisław Jasiński - Niedziela Palmowa
Zdzisław Jasiński – Niedziela Palmowa
Ta idea, dążenie intelektualne a zarazem postawa moralna i duchowe pragnienie, oparta jest, jak głosił Poeta - dziś tak samo jak za Polski okresu Jagiellońskiego - „na chrześcijaństwie, na dobrej wierze i miłosierdziu”. To one mogą pomóc takiemu bytowi, jakim jest niepodległa i silna Rzeczpospolita „ustanowić systemat polityczny głęboki i szlachetny” dla Europy. Czyli nowy ustrój dla tej części świata, w którym polityka nie przeczyłaby Ewangelii. Polska potrzebuje do jego urzeczywistnienia moralnej pomocy Zachodu, zaznaczał Prelegent.
W czasach Jagiellońskich uniemożliwił tę pomoc szybko opanowujący Europę protestantyzm. W czasach Mickiewiczowi współczesnych, dodatkowo rewolucja i filozofizm, jak nazywał Poeta oświeceniową pychę, przewidując już, jakie potwory zbrodni i kłamstwa zdolna jest zrodzić za naszą zachodnią granicą myśl Kanta i Hegla. Wkrótce zaś ideę tę przekreśliła Rosja carów, przeczuwająca w niej śmiertelne niebezpieczeństwo dla sensu swego istnienia: polityki nieograniczonych podbojów. Rosja, rosnąca w siły, podczas, gdy Polska słabła, [Rosja] wzmacniana przez powszechne wycieńczenie katolicyzmu, wzmacniana przez ducha azjatyckiego…, a później wprzęgająca w swą służbę idee wieku XVIII. (Adam Mickiewicz)

„Katolickie bzdury”

Zygmunt Vogel - Ostra Brama w Wilnie
Zygmunt Vogel – Ostra Brama w Wilnie
Adam Mickiewicz nie pomylił się. Był artystą, którego słowo miało przedziwną moc, trafiało w samo sedno. Przeznaczone było nie tylko dla Polaków. Zostało podchwycone przez ówczesną elitę intelektualną Zachodu. Niemal równie silnie oddziaływało na grono wykształconych Rosjan, szczególnie zaś mocno na Francuzów. Mickiewicz miał talent nie tylko literacki, także sięgania wzrokiem w przyszłość. Był wizjonerem. Był także niezrównanym analitykiem współczesności, odkrywał bezbłędnie wewnętrzne mechanizmy historii, polityki, śledził koleje przygód ludzkiego rozumu i ducha. Duchowej intuicji i ogromnej wrażliwości towarzyszyła praca niezwykle chłonnego umysłu. Jego intelekt ukształtowały lektury i bogate doświadczenia obcowania z ludźmi wielu krain i najróżniejszych charakterów oraz gruntowne studia – oprócz znakomitego wykształcenia uniwersyteckiego - w wielu dziedzinach, które odbywał prywatnie, m.in. podczas więzienia w Wilnie i w czasie zesłania w Rosji.
W czasie, gdy jako dwudziestoparoletni autor Ballad i romansów pisał: Czucie i wiara silniej mówi do mnie/ Niż mędrca szkiełko i oko, na jego biurku – biurku skromnego prowincjonalnego nauczyciela z Kowna - leżały prace naukowe, które sprowadzał z całego świata i czytał w oryginale. Były wśród nich: A. Smitha „Nauka ekonomii politycznej” (Wilno 1811), G. Drevesa „Resultate der Philosophieren Vernunft, über die Natur des Vergntgens, der Schönheiten des Erhabenen” (B.m.w. 1798), K.H. Pölitza „Populäre Anthropologie” (Halle 1814), I.H. von Jakoba „Gundriss der empirischen Psychologie” (Riga 1814), J.A. Eberharda „Handbuch der Aestetik” ( Halle 1814), L. Domariona „Principes généraux de belles-lettres” vol.1-3 (Paris 1815). Autor Ody do młodości, Romantyczności i Żeglarza prenumerował ponadto stale „Journal für die Chimie und Physik (wyd. von Schweiser) oraz „Dekadę polską. Pismo poświęcone ekonomii politycznej i prawu” (red. W. Heltman i K. Bronikowski). Gdy więc mówił np. o konsekwencjach protestantyzmu dla Zachodu, wypowiadał się jako wnikliwy znawca zagadnienia. Jako ekspert.
Rok 1944, Afryka Północna. Rozmowa O. Gereona Goldmanna OFM z nazistowskim przywódcą obozu jeńców niemieckich Ksar es Souk:
„Przybyłem tu jako ksiądz katolicki. Dobrowolnie zgłosiłem się do tego obozu, mimo, że przestrzegano mnie, co mnie tu czeka. Teraz jestem do dyspozycji żołnierzy, którzy będą życzyli sobie mojej posługi!”**)
„Katolickie i innowiercze bzdury. Tu nie ma ani katolików, ani protestantów, tylko sami Niemcy. Tu nie ma żadnego zapotrzebowania na obcą narodowi religię, która w dodatku pochodzi od Żyda”, padło w odpowiedzi z ust niemieckiego jeńca, który jako faktyczny przywódca trząsł całym obozem.
Na wiadomość, że o. Gereon będzie spowiadał, nazista stwierdził: „Dla nas Niemców jest tylko jeden grzech – zhańbienie rasy. Karze się go śmiercią. Za to nie ma przebaczenia; do tego nie potrzeba ani Kościoła, ani księdza. Mówię to panu ponownie: kto głosi jakąś obcą religię jest gorszy od profanatora rasy”.
Ojciec Gereon Goldmann, kapłan, krzewiciel wiary, po ponad roku posługi wśród swoich rodaków jeńców, został postawiony przed francuskim sądem wojskowym. Jego przeciwnicy wśród jeńców okazali się dobrze zorganizowaną mafią. Kilkudziesięciu z nich zeznało Francuzom pod przysięgą, że widzieli na własne oczy o. Gereona jako esesmana w Dachau. Miał być tu katem i oprawcą. Setki ludzi straciło rzekomo z jego ręki życie. Francuzi byli pod wrażeniem napływających w tym czasie wstrząsających doniesień o zbrodniach i niewiarygodnych okrucieństwach popełnianych w niemieckich obozach koncentracyjnych; dali wiarę oszczercom. Wyrok mógł być tylko jeden.
Tej nocy, gdy ojciec Goldmann czekał na rozstrzelanie, do francuskich władz wojskowych w Maroku dotarła depesza: Pius XII złożył na ręce francuskiego ambasadora Jacquesa Maritaina skargę, dlaczego chce się zabić niemieckiego żołnierza, którego on osobiście promował do święceń kapłańskich.

Subtelny odcień szarości

Niemcy przeżyły dramat nazizmu. Po wojnie próbowano nazizm z ludzkich umysłów wykorzenić. W jaki sposób? Za zgodą kanclerza Adenauera zaprowadzono ideologię Nowej Lewicy do wszystkich instytucji państwowych, szkół, uczelni, teatrów, rządowej prasy i radia. To miało być lekarstwo na nazizm. A zatem nie tylko żadne oczyszczenie sfery publicznej nie nastąpiło, ale zarażono społeczeństwo nową chorobą, kolejną wyniszczającą ideologią.
W Polsce nie przeprowadzono dekomunizacji. Żadnego oficjalnego rozliczenia z marksizmem i ze spustoszeniami, jakich w życiu umysłowym Polaków i w funkcjonowaniu państwa dokonał sowietyzm.
Zamiast dekomunizacji pojawiła się wkrótce subtelniejsza, humanistyczna odmiana marksizmu, ideologia praw człowieka.
„System”, mówił G. K. Chesterton, „istnieje tylko w ludzkich umysłach. A jeśli w ludzkich umysłach zagnieździ się podły system, jest to oznaka, że coś bardzo podłego stało się z ich umysłem”. Takim systemem miała zarażać, zniekształcając myślenie najmłodszych pokoleń – starzy zostali spisani na straty – szkoła rosyjska dla Polaków. W czasie zaborów, w czasach PRL-u, często niestety i dziś.
Takim systemem jest każda ideologia. Niszczy to co jest prawdziwe. Prawdziwa jest zależność człowieka od Boga. Prawdziwe jest życie duchowe oparte o znajomość i rozumienie prawd wiary, miłość Boga i zarazem utożsamienie się z losem własnej Ojczyzny i jej kulturą. Tych dwóch nurtów życia duchowego rozdzielić się nie da, bo łączą w jedną całość wiarę i miłość. Ideologia praw człowieka rozrywa tę całość. Kwestionuje i podważa zależność człowieka od Boga, urąga miłości wobec bliźnich .
Jean-Simeon Chardin - Domek z kart
Jean-Simeon Chardin – Domek z kart
Jakie jest dziś najbardziej rozpowszechnione wyobrażenie o naszym miejscu wobec Boga? Jeśli nawet nie czujemy się bogami, to w każdym razie nasze usytuowanie wobec Stwórcy i Zbawiciela, nasze obowiązki wobec Niego niewiele nas obchodzą. Nie znamy ich. „Tak jak oddychać możemy tylko czystym powietrzem, tak też łącznikiem między nami a Panem Bogiem może być tylko prawda”. (ks. A. Woźny)
Wobec ideologii, która podnosi kłamstwo do rangi obowiązującego dogmatu trzeba zachować się godnie. Wykazać stanowczy opór. Ideologię usiłuje się nam narzucić – tak jak trucizny duchowe w czasach zaborów, i jak te rozsiewane w czasach PRL – nie tak drastycznymi środkami, ale o wiele skuteczniej, próbując zmylić nas, oszukać, byśmy nie dostrzegli metody. Z jednej strony np. wciskając tzw. gender i zarazem rozbudzając histerię strachu przed genderyzmem, z drugiej niejako zmuszając nas, byśmy zaczęli się posługiwać z gruntu sztucznymi, nic nie znaczącymi pojęciami: „praw rodziny”, „praw dziecka”, „praw pacjenta”, „praw natury”, biologii, anatomii, płci etc.
W ten sposób staniemy się niepostrzeżenie zakładnikami nowej ideologii, która zgrabnie, choć w sposób nie dla wszystkich widoczny, uzupełnia i zastępuje zużytą marksistowską gędźbę. Nie wychodząc poza jej pryncypia.
Podrzutek genderyzmu, warto zauważyć, pojawia się w specyficznym momencie: gdy Rosja, ostoja pokoju światowego, gwarant dobrostanu całej niemal ludzkości i krzewiciel praw człowieka – ostatnio też, samotny szaniec oporu przed homoideologią, jak głoszą niektóre środowiska - pokazuje całe swoje uzębienie, bynajmniej nie w szerokim uśmiechu.
Ideologia praw człowieka nie kojarzy się z niczym podłym. Przeciwnie. Jest na oko niezwykle przyjazna. Bezpieczna. Skoro broni się praw człowieka, broni się człowieka. Broni się dobra. Czyż może być większe dobro niż człowiek? Stąd urodzaj, wręcz bogactwo różnego rodzaju praw. Kobiet, niepełnosprawnych, uchodźców, przeróżnych mniejszości, orientacji (odmiennych). Odmienne orientacje – to prawdziwy językowy majstersztyk, brzmi intrygująco. Apologeci praw człowieka robią wszystko, by nadać polor prostackim zasadom, by nie zauważono (tak od razu) jaskrawej sprzeczności: bo jak pogodzić obronę praw dzieci nienarodzonych i praw kobiet? (Na przykład do aborcji). Praw prostytutek („kobiet pracujących”) i praw małżonków. Praw rodziny naturalnej i praw osób tej samej płci (do małżeństwa cywilnego, do posiadania dzieci, co przecież brzmi tak niewinnie). Praw dziecka i praw rodziców. Praw ucznia i szkoły. Idiotyzm rośnie w oczach jak ciasto drożdżowe, które wylewa się z dzieży.
Dlatego kolejne, wprowadzane już dziś pod rozwagę parlamentów Europy i świata przez neomarksistowskich intelektualistów, ludzi o pokojowym usposobieniu, w rodzaju refleksyjnych buddystów, ceniących pełen uczucia i powagi stosunek do natury, są prawa zwierząt. Krowy mają być święte. Za nimi czekają w kolejce prawa roślin.
Zupełnie jawne rozłażenie się splotu owej dziwacznej tkaniny, w której próbowano połączyć nici różnej grubości oraz trawę, trzcinę i suche patyki, pokazuje sytuacja Ukrainy. Ochronę praw człowieka miał gwarantować nieśmiertelny pokój, którym zawsze tchnęła tamta strona świata. Ale pokój istnieje wciąż w ludzkim umyśle jako stan, w którym państwa nie używają przeciw sobie broni. Pokoju najwyraźniej nie ma, skoro jest agresja. Czy państwo, które trzęsło dotąd wszystkimi instytucjami międzynarodowymi z ONZ na czele, ustanowionymi z racji światowego bezpieczeństwa, a „walkę o pokój” uczyniło swoim sztandarem, wówczas, gdy interweniowało militarnie we wszystkich rejonach świata (naturalnie działali tam tylko biedni partyzanci w łapciach, strzelający z sowieckiej broni, którą niechcący znaleźli w krzakach) można oskarżać o niezgodne z ideologią praw człowieka intencje? Tyle lat ściskało się te ręce, wymieniało się komplementy, wspomagało się kredytami. Brało na serio zapewnienia o coraz większej „demokratyzacji” i „stabilizacji” zawłaszczonych terytoriów… Właśnie, gdie tak wolno dyszy cziełowiek?
Gdy umiera wiara, w miejsce żywego bliskiego intymnego kontaktu z Osobą Boga, z Matką Boga i rzeszą najbliższych Powierników i Przyjaciół - świętych, podsuwa się nam całą kolekcję biurokratycznych wytworów, zimnych, bezdusznych abstrakcyjnych praw. Człowiek, który ma prawa, ale utracił Boga, odczuwa niepokój. Dzień chorych, Dzień świętości życia… – nawet w Kościele te dziwne nazwy, które zrodziła ideologia praw, pojawiają się przed nazwami świąt Maryjnych. A niekiedy je zastępują. Światowy Dzień Pokoju, Światowy Dzień Ochrony Środowiska, wciskają się tam, gdzie zawsze głoszono, że prawdziwy pokój jest darem Boga, gdzie nie ma nic, ponad miłość… Wieje chłodem, mróz ściska serce człowieka.
Aleksander Kotsis - Dzieci w lesie
Aleksander Kotsis – Dzieci w lesie
Dzień Ochrony Strefy Ozonowej (oczywiście światowy) nie rozwieje tych lodowatych podmuchów, które walą z Północy.
Wszystko wskazuje na to, że sytuacja, z jaką mamy do czynienia na katolickim, do niedawna, kontynencie zrodziła pilne zapotrzebowanie na nową, całkowicie świeżą i niezużytą ideologię.

Moneta Absolutna

Józef Mackiewicz, emigracyjny pisarz, w ten sposób nazwał hasło pokoju. Kto jej nie posiada, nie ma nic do gadania w tym świecie.
Pokój, czyli – wedle sarkastycznych słów jednego z przedstawicieli Kurii rzymskiej w epoce rozpoczynającej pontyfikat Jana XXII – zgodne porozumienie między tymi, którzy nie zwalczają komunizmu, a tymi, którzy go propagują.
Józef Mackiewicz h. Bożawola
Józef Mackiewicz h. Bożawola
W ujęciu Mackiewicza, pokój, z najwyższej cnoty zostaje wyśrubowany do pojęcia Dobra Absolutnego; nabiera cech niemal ekstazy religijnej, zastępuje świadectwo dobromyślności politycznej, społecznej, artystycznej, literackiej, towarzyskiej.***)
Dziś podobny wysoki awans spotkał prawa człowieka, najwyższe dobro ludzkości, która zapomniała o takim drobiazgu jak Bóg, Stworzyciel i Zbawca. Jak przykazania i prawa Ewangelii: Boga będziesz słuchał, Bogu będziesz służył. Człowieka będziesz kochał jak samego siebie. Wtedy nie zginiesz.
Ileż to panegiryków poświęcono prawom człowieka w piśmiennictwie katolickim epoki, jaka nastała mniej więcej trzydzieści kilka lat temu. Ile grzmiących i pobożnych zarazem wywiadów, felietonów, ciętych polemik i powalających swoją nieodpartością słusznych zachęt, by przeciwstawić się wszystkiemu, co godzi w prawa człowieka. Zagrożone. Nie docenione. Gwałcone. Za mało miłowane. Tylko co z tego wynika?
Jedynie to, że jawny cynizm staje się jeszcze bardziej wyrafinowany. Natura ludzka się bowiem nie zmienia. Jeśli Boga nie ma, tak jak orzekli naziści i marksiści pospołu, jeśli można Go zlekceważyć, jeśli prezydenci i sejmy mają Go za nic, jeśli konkordaty nie chronią religii katolickiej, to sumienia nie są w stanie działać. Umierają. Humanizm nikogo nie powstrzyma przed najgorszą zbrodnią. Nikogo nie zbawi. Dyszące prawami człowieka konstytucje i ustawy zapewniają swobodną rzeź niewiniątek w łonie matek. Oraz całkowitą obojętność wobec jakiejkolwiek zbrodni popełnianej w imię ideologii. Antykoncepcja, na którą faktyczne przyzwolenie dała także tzw. naturalna metoda regulacji poczęć, prowadzi bezbłędnie do aborcji. Dowodem jest sytuacja demograficzna w państwach Europy Zachodniej, które jako pierwsze poddały się szantażowi teorii, że w imię samorealizacji kobiety, szczęścia małżonków, dzieci może się rodzić tylko tyle, ile będzie to dobre dla ich wygody. Bo najważniejsze jest szczęście rodzinne.
„Pokój” lat 60. i 70. ubiegłego wieku był takim samym kamuflażem jak w obecnej epoce prawa człowieka. Rosja z mistrzostwem wykorzystała dla swoich celów nerwową licytację w dążeniu pierwszej dziesiątki państw świata do pokoju za wszelką cenę.
„Odtąd >walka o pokój<, >akcje pokojowe< itp., poparte licznymi >kongresami pokoju< obediencji komunistycznej”, pisze Mackiewicz, „stały się notorycznym sloganem interesów międzynarodowego komunizmu. (…) …konformistyczna opinia ustanowiła pogląd, że nie należy, i nie wolno nawet, wyzwalać nikogo spod systemu komunistycznego, gdyż byłaby to agresja w stosunku do państw >Światowego Systemu Socjalistycznego< uznanych de jure i de facto przez świat zachodni, jako państwa suwerenne; a także agresja względem uzgodnionego przez wszystkich status quo. Należy nie wyzwalać, lecz współżyć…”
Agresorem jest ten, kto łamie zasadę pokojowej koegzystencji. To była podstawa psychologicznej przewagi Związku Sowieckiego aż po epokę Ronalda Reagana. Swoisty wieloletni seans hipnotyczny, który pozwalał poruszać się niby na jawie, a tak naprawdę we śnie. W błogim śnie o powszechnym bezpieczeństwie. Czuwał i nie spał tylko ten, kto uzbrojony we wszelkie wojenne akcesoria, musiał ten pokój utrzymać. Dlatego tak łatwo pokazać dziś niektórym ludziom Ukraińców walczących o swój kraj jako niebezpiecznych wichrzycieli, elementy skrajne, buntownicze, z nożem zębach. Może opanowane nazistowskim resentymentam.
Lewica intelektualna świata zachodniego odegrała w tej sprawie rolę znamienitą. W Polsce jej rola nadal jest niemała. Na równi z elitą prawicową.
„Polskie >elity< [po 2010 roku – EPP] nie były w stanie określić sytuacji przyjaciel – wróg. Zamiast tego uznały za stosowne przytulać się z Putinem, wysyłać mu listy dziękczynne oraz biegać, by zapalać światełka na grobach okupantów z Armii Czerwonej. Wszystko, byle nie stawić czoła rzeczywistości i nadal móc straszyć reakcyjną prawicą…” Autor tych słów, publicysta „Gazety Codziennej”, zatrzymuje się jednak w punkcie, który jest kluczowy. Nie stawianie czoła rzeczywistości to nie tylko konsekwencja taktyki, której efektem jest festiwal umizgów do wielkiego brata.
Dziś taką samą rolę odgrywają mędrcy zasępiający się publicznie nad wydarzeniami na Ukrainie (sytuujący siebie po prawej stronie sceny politycznej), np. redaktorzy naczelni prestiżowych tygodników wydawanych w Polsce, którzy oburzają się moralnie, że można tak prostacko „złej” Rosji przeciwstawiać„dobrą” Ukrainę. A fe! Jakież to prymitywnie czarno-białe. Jak mało subtelne. Moralność mieszać z polityką? Toż to cholernie mało zajmujące. Nieinteligentne.
Przecież świat nie jest czarno-biały. Jest w uroczy sposób szary.
Józef Mackiewicz kreśli kilka trafnych uwag na temat tego szczególnego gatunku pyszałków ze zmarszką uroczystej powagi na czole, zagorzałych zawodowych usprawiedliwiaczy i wybielaczy wszelkiego zła za Żelazną Kurtyną - obecnie zaś za granicą ukraińską. To blok wschodni posiadał największą ilość potencjalnych antykomunistów. „Albowiem pełnię wynaturzenia ustroju komunistycznego doznaje się nie przez zapoznanie się z jego doktryną i teorię, lecz przez zapoznanie się z jego praktyką. … Stąd liczba naprawdę ideowych komunistów jest większa na Zachodzie, niż na Wschodzie, gdzie wynosi minimalny procent. (…)” Dlatego też i obrońców  W. Putina wśród subtelnych ludzi pióra jest więcej na Zachodzie niż na Wschodzie.
„Pokój gwarantuje status quo, otwiera on jednocześnie maksymalne korzyści i perspektywy dla pokojowej infiltracji komunistycznej, a co za tym idzie, opanowanie świata bez wojny (…) W istocie więc to, czego pragną przywódcy Bloku Komunistycznego [dziś Rosji – EPP] pod mianem >Pokoju<, to raczej: SPOKÓJ. Wewnętrzny Spokój, niezbędny im dla utrzymania ludzi w ryzach ustroju komunistycznego. Podobnie, jak pierwszym warunkiem regulaminowego funkcjonowania więzienia musi być przede wszystkim panujący w nim – spokój”.

O co toczy się gra

Nic się od tego czasu nie zmieniło. Koalicja międzynarodowa, która pozostawia Ukrainę samej sobie, jest tą samą, jaka istniała we wrześniu`39 przeciw Polsce. Ta znów nie różni się niczym od tej, jaka zawiązała się w przededniu rozbioru Polski oraz istniała w całej epoce zaborów.
Ale oto w tym samym czasie, gdy Krym przejmowany jest przez wielkiego brata, siedem parafii polskich na Krymie, cały dekanat oddał się Niepokalanemu Sercu Maryi. Następnie Ukraina została przez metropolitę Lwowa, abp. Mokrzyckiego i wszystkich innych biskupów katolickich tego kraju poświęcona Niepokalanemu Sercu Matki Boga.
Ktoś jednak rozumie, o co toczy się gra.
Marszałek Józef Piłsudski
Marszałek Józef Piłsudski
Józef Piłsudski rozumiał istotę rozgrywki z Rosją. Prowadził aktywną politykę wschodnią. Budził w Moskwie respekt i strach, bo nie drżał przed nowym carem. Był spokojny, pewny, umiał żartować. Przed Bitwą Warszawską1920 roku mówił do swoich żołnierzy: „Losy wojny są w ręku Boga, ale ludzie są po to, by wojnie dopomóc”. Bywał jednak zupełnie niezrozumiany przez rodaków. Odrzucony przez tych, którzy dali sobie skolonizować umysły przez obcą ideę, ideę rosyjską, wyrosłą na umiłowaniu Hegla. Narodowcy przyjęli mianowicie, że grunt to pragmatyzm, precz z romantycznymi porywami, które utożsamiali z czynem zbrojnym. Rosji nic nie pokona. Endecja nie zostawiała suchej nitki na Marszałku. Jak zwykle jednak, nie wchodząc w spór merytoryczny, nie przedstawiając własnego programu rządzenia, nie polemizując na argumenty, ale kąsając zza węgła, chwytając za nogawki, wbijając szpilki. Piłsudski nie mógł być dla nich wiarygodny jako polityk, bo miał drugą żonę.
Ale tak naprawdę był dla endecji zerem, bo nie bał się Rosji.
Do dziś niszczy się w Polsce jego pamięć. Podobny spektakl nieufności, irytacji i złości rozgrywa się wobec Jarosława Kaczyńskiego. To nic, że jego brat, prezydent RP miał wizję polityczną, która dziś triumfuje. To nic, że potrafił skupić wokół niej przywódców państw Europy Środkowo – Wschodniej. To nic, że sam podąża dziś jako polityk tym samym szlakiem. Że ma program naprawienia błędów, które wciągają Polskę w przestrzeń politycznego, kulturowego i gospodarczego niebytu. Pomimo to został napiętnowany przez środowiska narodowe. Rozbudzają one infantylną pogardę dla naszej przynależności do UE (utożsamiając ją hałaśliwie z Europą), pod hasłem, że Europa, Zachód to wydmuszka, nie ma tam nic, konsumpcjonizm i totalne zepsucie. Dziś nosi ono to straszne miano „gender”. (Brzmi podobnie jak kondor czy inny równie przerażający drapieżnik). A przecież szafowanie hasłem konsumpcjonizmu to nic innego jak odgrzewanie starego marksistowskiego sloganu: „Byt określa świadomość”. A poza tym przez porównanie zawsze się zyskuje. Czasem wystarczy tylko zohydzić postać swojego przeciwnika w oczach gawiedzi, by wygrać.
Środowiska narodowe mówią dziś jednym głosem z postkomunistami i liberałami: Jarosław Kaczyński to nieudacznik. Dezawuuje się go także tam, gdzie powinien otrzymać pomoc, gdzie wypadałoby go szanować, gdzie należałoby go przyjmować zgodnie z zasadami kultury. Niestety, jest lekceważony. Zaprasza się go np. do studia, prosząc o dłuższą wypowiedź, po czym okazuje się, że tę starannie przez niego przygotowaną analizę sytuacji Polski można całkowicie zignorować. Bo oto gospodarz spotkania nie odnosi się ani jednym słowem do prelekcji gościa. Najprawdopodobniej czyni to bezwiednie, bo tak się już  wobec pana premiera utarło. Przystępuje do prezentacji swojej litanii skarg, zażaleń i lamentów, wykazując, iż w Polsce jest już „tak źle”, że cokolwiek pan Kaczyński miałby do zaproponowania, będzie to niepoważne.
Zygmunt Vogel - Wilno, Kościół Misjonarzy
Zygmunt Vogel – Wilno, Kościół Misjonarzy
W ten sposób nigdy nie wzmocni się Polaków, przeciwnie, obniży się ich samoocenę. Robi się to w białych rękawiczkach, depcząc przy okazji zasady honoru, osłabiając kulturę polską. W konsekwencji – odbiera się Polakom nadzieję. Dezawuuje się męża stanu, byleby tylko ktoś nie odniósł wrażenia, że ów zapraszający ośrodek mógłby rzeczywiście sprzyjać przywódcy ugrupowania, które ma przecież realną szansę przejąć w Polsce władzę.
Człowiek, który nie podaje ręki szefowi Twojego Ruchu, który reprezentuje całkowicie inną kulturę polityczną niż ta, która zaprowadzał tutaj przez dziesięciolecia wielki brat, jest dziś, zupełnie tak samo jak Józef Piłsudski przed prawie wiekiem, skazany przez ugrupowania narodowe i wszystkie ich przyczółki, na polityczny i moralny niebyt. Jest zwalczany przez rodaków, którzy zapominają, że jeśli ich dusze stały się choć w części rosyjskie, to zrobiliby dobrze, gdyby tę rosyjskość z siebie strząsnęły. By nie utonąć w fałszu, w hipokryzji, którą tak często biorą za pragmatyzm. Lub nawet za osobistą pobożność. I stają się tylko wygodnym narzędziem– zapewne wbrew własnym intencjom - którym posługuje się przeciwnik.
Warto, by poczytali Mickiewicza, zanim rozłoży ich do cna fałszywe wyobrażenie o roli Rosji.
Mickiewicz, który przymusowo spędził pewien czas jako zesłaniec w Rosji, nie szczędził wysiłku, by zrozumieć istotę jej potęgi. Nie dał się zwieść pozorami, nastawiony na analizę mechanizmu tajemniczego państwa, poznał je dogłębnie, ze sprawnością asa wywiadu (wg celnych słów J. Walca).
Adam Mickiewicz
Adam Mickiewicz

Nieszczęście dyplomatów, czyli śliczny porządek  hr. de Maistre

Pochłonięta przez trzy sąsiedzkie monarchie Polska miała zostać ostatecznie skonsumowana na Kongresie Wiedeńskim, przez zatwierdzenie doktryny ideowo-politycznej. Doktryny dostosowanej do tego niebywałego w dziejach Europy i świata wydarzenia, jakim były rozbiory. Na trupie Polski należało zaprowadzić i zatwierdzić uroczyście nowy europejski porządek. Najpierw zamierzano tylko ustalić rzecz podstawową: granice krajów. Ale ustalanie granic Księstwa Warszawskiego – które, nie daj Boże,  nazwane być mogło w przyszłości Księstwem Polskim – przywróciłoby Europie tak gwałtownie utraconą pamięć o niedawnym istnieniu politycznym naszego kraju.
Poniechano więc sprawy granic, przypomina Mickiewicz w jednej z paryskich prelekcji. Wówczas monarchowie za radą swych ministrów poczęli szukać zasady moralnej. Dostarczył jej ks. Talleyrand. Brzmiała zachęcająco: prawowitość. Należy ją przywrócić, byłby to najskuteczniejszy sposób zakończenia Rewolucji Francuskiej. Sprowadziłoby Europę na dawne tory. Każdemu należy zwrócić jego prawa, odbudowując np. rzeczpospolitą genueńską, wenecką, królestwo Sardynii… Bourboni odzyskaliby trony, puszczano w niepamięć wszystko, czego Rewolucja w ciągu trzydziestu lat swego trwania dokonała. Koncept byl w swej prostocie niemal doskonały,
Ale sprawa polska wywracała i ten nowy systemat; przewidywano bowiem, że Rosja i Prusy nie zgodzą się nigdy na przywrócenie Rzeczypospolitej dawnych praw, zauważa Mickiewicz. Nieistniejąca Polska nadal była zawalidrogą!Mieszała wciąż szyki tak pięknie zapowiadającemu się odtworzeniu przerewolucyjnego stanu rzeczy. Spędzało to sen z oczu dyplomatom Kongesu.
Monarchom przybyli tutaj na pomoc legitymiści francuscy, wyjaśnia Mickiewicz. Podług ich systematu, prawowitość odnosiła się tylko do królów…(…) Według systematu hr. de Maistre`a, w którym natenczas bardzo smakowano, republika była wyjątkiem w prawidłowym biegu kombinacyj politycznych: przez rząd prawowity należy rozumieć tylko papiestwo lub królestwo. Na nieszczęście dla dyplomatów Kongresu wiedeńskiego, Polska, lubo była republiką, miała króla; tak więc nie można było dla usprawiedliwienia jej zagłady, posłużyć się pozorem znoszenia republik. Systemat rojalistów i tu zawodził.
Ciśnienie chwili było nieznośne. Sumienia uwierały i dźgały boleśnie – zupełnie jak dziś tych prezydentów i premierów, którzy nie potrafią znaleźć niczego wystarczająco okrągłego i górnolotnego, by usprawiedliwić agresję Rosji wobec Ukrainy. Tak jak nie znaleziono niczego zgoła, by usprawiedliwić warunki umowy jałtańskiej po wojnie, w której Polska dała przykład niezłomności wobec przemocy obu sąsiadów, wykrwawiając się na oczach obojętnego świata. I dziś, gdy trwa zakłopotane milczenie wokół Smoleńska.
Wszystkim uczestnikom Kongresu Wiedeńskiego dokuczał brak komfortu, wszyscy „czuli, że polityka wymaga jakiejś podpory moralnej”, nie bez ironii konstatuje Poeta.
Od czasów rozbioru Polski wszystko w tej części Europy przebiega według tego samego schematu. Sformalizowało go na poczatku XIX wieku przymierze silniejszych - zwane niekiedy świętym – nota bene chrześcijan, w obronie hipokryzji, jaka ich połączyła. Węzlem silniejszym i trwalszym niż można by przypuszczać.
Trudno sobie wyobrazić, konstatuje Mickiewicz, jaką nienawiść legitymiści zaprzysięgli od tej pory Polsce za to, że stawała w poprzek ich systematowi. >Był papież< – mówił hr. de Maistre, – byli królowie, ojcowie ludów, zmuszeni nieraz postępować z niemi surowo, ale zawsze w celu poprawienia ich.  Joseph de Maistre nie wahał się nazwać ślicznym tego dawnego porzadku i czynił wiele, by w Wiedniu został pieczołowicie odtworzony i przywrócony, przy całkowitym pominięciu ohydy rozbioru Polski. Czyścioszki moralne nie mogły więc uzyskać pełnej satysfakcji. … A jednak czy ci królowie, ciągnie Mickiewicz, zawsze mający słuszność według de Maistre`a  i jego szkoły, nie pogwałcili sprawiedliwości, zabijając cały jeden lud? Uczynili to dla jego poprawy? Ale któż nie wie, że oni, przeciwnie, chcieli go wynarodowić, zniszczyć! Hr. de Maistre w tem zakłopotaniu pisał listy do kilku wysoko postawionych Rosjan, radząc im wyplenić narodowość polską przy pomocy katolicyzmu, przy pomocy jezuitów, co już brzmi zupełnie zagadkowo.
Polska, jak mówił, utrzymuje się przy swej narodowości przez katolicyzm; wprowadzając więc do niej jezuitów, którzy z natury swego ustroju nie mają nic miejscowego, nic narodowego, możnaby ją związać z katolicyzmem powszechnym. Joseph de Maistre pod tym hasłem rozumiał katolicyzm czysto formalny, logiczny, precyzował Adam Mickiewicz. Przypomnijmy – było to po rozwiązaniu przez Stolicę Apostolską Zakonu Jezuitów. Pomimo kasaty caryca Katarzyna umożliwiła im swobodną działalność w swoim państwie, spodziewając się niemało korzyści politycznym po tym akcie wspaniałomyślności.
Mickiewicz, przenikliwy znawca Rosji  – a wszak hr. de Maistre, zaufany współpracownik polityczny Aleksandra I, piewca absolutyzmu, był jednym z największych w dziejach rusofilów – i bystry obserwator poczynań giętkich umysłów, złotoustych doradców europejskich dworów, wyćwiczonych w najdziwniejszych pozach w tym teatrze pozorów, biegłych w sztuce dostosowywania moralności do twardego status quo, nie mógł odmówić sobie satysfakcji podsumowania tak gorliwych i nabożnych prób:
Opatrzność wyniosła sprawę polską na to, aby ludziom nieuprzedzonym okazać fałszywość wszystkich systematów roztrząsanych na Kongresie wiedeńskim, oraz złą wolę tych, co stawali w ich obronie.
Adam Mickiewicz wiedział, że misja Polaków, misja i przeznaczenie jej bogatej kultury, wrażliwości, religijności, ukierunkowanie polskiej idei na Wschód, oto istota sprawy. Oto zadanie Polski. Polska się na Wschodzie nie podoba. Nie pasuje tutejszym władcom mającym się za bogów. Nie pasuje też na Zachodzie, gdzie bogiem czyni się każdy człowiek. Jedynym krajem, w którym Polaków się jeszcze rozumie jest Francja, twierdził Wieszcz. (Mamy też w Stanach przyjaciół pamiętających Kazimierza Pułaskiego).
Henryk Józewski
Henryk Józewski

Zapisz, że milczał

Tak jak Adam Mickiewicz, jak Józef  Piłsudski, jak wojewoda Henryk Józewski, wydaje się, że również Jarosław Kaczyński rozumie, że dziś znaleźliśmy się w sytuacji graniczej. Świat jest zmuszony sprawę tę [Rosji] załatwić. Oczywistość tego bije w oczy. (H. Józewski)
Tak właśnie dwieście lat temu widział tę konieczność oporu Adam Mickiewicz. Świat musi Rosję przechorować i wyzdrowieć, albo stoczy się w mrok upadku bez nadziei i wiary, że warto żyć. ( H. Józewski).
Owe załatwienie sprawy będzie się odbywać najpierw w sferze myśli, w sferze ducha. W sferze idei. Idea praw człowieka jest tylko smętnym, nic nie mówiącym, ale zręcznie sporządzonym i atrakcyjnie przyprawionym (garść dodatkowych pikantnych przypraw zapewnia to, co określa się mianem gender) – tak zręcznie, jak zawsze czyni to Rosja – zamulaczem prawdziwych dążeń narodów i niewypowiedzianych pragnień ludzkości. 
Swój sukces, kontynuuje Józewski, Rosja zawdzięcza umiejętności budowania siły z procesów rozkładowych i ludzkiego upadku. O tym dobrze wiedział Adam Mickiewicz po swoim pobycie w Rosji w I połowie XIX wieku. Dlatego tak szczerze i dogłębnie  nienawidziła go władza Rosji. Dlatego dziś nawet wyrzuca się go ze szkół, które mają być, zgodnie z założeniami, odwzorowaniem rosyjskich szkół dla Polaków w okresie zaborów. Władza – a szkoła wszak reprezentuje władzę – ma mieć wszelkie atrybuty boskości.
Ignorowanie Rosji jako rzeczywistości duchowej i relatywizowanie moralnego zła w polityce tworzonej z jej inspiracji – oraz pomijanie dyskretnym milczeniem istoty zagrożenia, które niesie – bywa coraz częściej przywilejem działaczy politycznych i ideologów po prawej stronie. Oczarowanych polityczną poprawnością – której umiejętne schlebianie zawsze niesie ze sobą także obietnicę  całkiem przyziemnych, ale przecież nie do pogardzenia profitów. Także wielu duchownych ulega temu czarowi. W tym wypadku jest to poddańcze, niewolnicze hołdowanie sile przeważającej na danym obszarze geopolitycznym. Sile wygrywającej z przeciwnikiem dzięki praktykowaniu sztuki wyrafinowanego kłamstwa oraz dzięki potędze militarnej – jako realnej podstawie władzy. I wywodzenie przy pomocy Pisma Świętego jej „legitymizmu”.
Nawet posuwanie się do tak absurdalnego stwierdzenia, że władza Rosji na tym obszarze – daleko większym niż jej historyczne terytorium – pochodzi od Boga.
Tak nienawidzony w rusofilskich kręgach Adam Mickiewicz miał wyjątkową jasność, co do prawowitości, czyli „legitymizmu” władzy despotycznej w Polsce, zainstalowanej przez przemoc i międzynarodowe intrygi na niespotykaną dotąd w świecie cywilizowanym skalę. Sformułował to jasno w III części „Dziadów”, w scenie z Ks. Piotrem:
Napoleon Orda - Nowogródek, zniszczony unicki kościół Bazylianów, w poł. XIX w. zamieniony na cerkiew
Napoleon Orda – Nowogródek, zniszczony unicki kościół Bazylianów, w poł. XIX w. zamieniony na cerkiew
SENATOR
„…(…)
Słyszysz! – ja tobie każę – nie szepc mi po cichu.
Ja w mieniu Cesarza każę, słyszysz, mnichu?
Mnichu! Czy ty słyszałeś o ruskim batogu? 
            do Sekretarza 
Zapisz, że milczał. 
            Do Księdza 
Wszak ty służysz Panu Bogu –
Znasz ty teologiją – słuchaj, teologu.
Wiesz ty, że wszelka władza od Boga pochodzi,
Gdy władza każe mówić, milczeć się nie godzi. 
            Ksiądz milczy 
A czy wiesz, mnichu, że ja mógłbym cię powiesić,
I obaczym, czy przeor potrafi się wskrzesić. 
            KS. PIOTR 
Jeśli kto władzę cierpi, nie mów, że jej słucha;
Bóg czasem daje władzę w ręce złego ducha.
(…)”

Logiczna konieczność

Wojewoda Józewski: Wszystko to dziś jest jasne i bezsporne. Z podźwignięciem się człowieka i społeczeństwa z nędzy automatycznie nastąpi zmierzch sowieckiej Rosji.
Siedem parafii katolickich na Krymie, w których pracują polscy księża, widziało co trzeba czynić. Wiedział abp. Mokrzycki. Oto praktyczna pomoc Matki Bożej. Jej wizerunek na czołgach żołnierzy ukraińskich. ”Jej nieustanna pomoc polega na tym, że ciągle mówi do Trójcy Przenajświętszej to, co powinniśmy sami powiedzieć, a nie mówimy”.
Dlaczego milczymy tak często przed Bogiem? „… bo nie umiemy, czy też nie chcemy. Ta Jej nieustająca pomoc polega również na tym, że Matka Boża za nas czyni to, co my powinniśmy czynić. To znaczy ofiaruje Bogu dobre czyny, te które Ona spełniała z miłości, albo te, które z miłości spełnił Pan Jezus, a do których Ona ma prawo. Przez to możemy otrzymać od Pana Boga światło i moc…” (ks. A. Woźny). Dzieci fatimskie to zrozumiały. Nie chciano im wierzyć.
W czasie zagrożenia Ukrainy, by wzmocnić się duchowo i wzmocnić naszych braci Ukraińców, oprócz modlitwy, czytajmy Mickiewicza. On nie bał się śmieszności, gdy wśród najwybitniejszych ludzi swojej epoki, prawdziwej elity intelektualnej swojego czasu – a spragnionych jego słowa były setki: emigranci polscy i Francuzi – na wiodącej paryskiej uczelni, głosił, iż
 jedyną przyczyną wszystkich rewolucji jest niedostatek prawdziwej religii, że ludy póty nie wrócą do posłuszeństwa, póki Ewangelia nie zostanie szczerze zastosowana do polityki, że to nagląca potrzeba epoki; że nie da się uniknąć tej logicznej konieczności rozwoju chrześcijaństwa.
Ten postulat postawił, w kursie drugim swojego cyklu paryskich wykładów, jako najważniejsze zadanie dla Polski.
Zaosie k. Nowogródka - rodzinny dworek Adama Mickiewicza
Zaosie k. Nowogródka – rodzinny dworek Adama Mickiewicza


Dokończenie wkrótce
____________________ 
*) Adam Mickiewicz – Literatura słowiańska. Wykłady w Collège de France. Kurs drogi. Rok 1841-1842. Tekst zrekonstruował, przełożył i opracował Leon Płoszewski 
**) o. Gereon Goldmann „Takimi drogami prowadził mnie Chrystus”, przekład o. Wincenty Cykowski OSPPE,  Paulinianum, Wydawnictwo Zakonu Paulinów, Wydawnictwo „Czuwajmy”, Kraków 
***) Józef Mackiewicz, „W cieniu krzyża”, Kontra, Londyn 1972