M O D L I T W A

Twoje światło w Fatimie

czwartek, 16 stycznia 2014

Ewa Thompson: Wielka polska powieść


HISTORIA , KULTURA , ESEJ
  SEE

Ewa Thompson
Profesor literatury w Rice University, badaczka postkolonializmu

Wielka polska powieść

Postuluję: wielka polska powieść musi zostać napisana i naleciałości kolonializmu muszą z niej zniknąć. Polszczyznę trzeba odkolonizować i wydobyć z niej jej potencjał. Mimo że pole systemowe uszkodzono tysiące razy – to pole systemowe, które było kiedyś, w czasach renesansu i baroku, całkowicie nowe, lśniące i gotowe do użytku. Ta wielka powieść barokowa, która Europę  Wschodnią opowiedziałaby Zachodowi, nie została napisana.
W jednym ze swoich widzeń Jakub Boehme rozmawia z szatanem, który mówi mu, że zbuntował się przeciwko Bogu, bo chciał napisać książkę. Książkę nieocenzurowaną przez Boga. Wypływającą z jego, szatana, ekskluzywnie własnego wnętrza. Bóg mu tego zabronił.
O co tu chodzi? Postmoderniści cytują ten ustęp łapczywie, aby udowodnić, że chrześcijański Bóg jest bogiem niewolników, że ogranicza wolność. Znamy ten argument z Fryderyka Nietzschego. Jest fałszywy, bo oparty na niezrozumieniu stosunku pomiędzy Stwórcą a stworzeniem. Stworzenie realizuje się najpełniej w ramach tego, co umożliwił mu Stwórca. Odrzucenie tych ram  jest jak morfina – po początkowej euforii jest to podróż do nicości.
Potęga tekstu a postkolonialne upupienie
Ale widzenie to przypomina również, że tekst pisany był i jest potęgą. Pomimo internetu, telewizji i Jacques’a Derridy, który w swoich zbyt gadatliwych tomach próbował écriture zdekonstruować.
Homi K. Bhabha uważał „przykładanie pisarskiej pieczątki do wydarzeń” za strategię  kolonialnego zniewolenia („Location of Culture”, 1994, str. 94). Kolonialny władca narzuca skolonizowanym słownictwo, tematy, formuły, horyzonty, skale porównawcze, którymi mają się  posługiwać i w ramach których mają myśleć. 
15 maja 2008 r., strona tytułowa pewnej polskiej gazety: „PO chce wykurzyć PiS”. Wyrażenie, sugerujące prymitywizm polskiej polityki, pogardę autorów dla tejże oraz nieproszoną poufałość wobec czytelnika. Prostacki, niedbały język.
Witold Gombrowicz nazwałby taki styl upupieniem. Gazeta mówi do czytelnika w ten sposób: „Jesteś chamem i prostakiem, i twoi politycy są tacy sami. Właśnie dla takich robimy tę gazetkę. Nie dla ciebie wyrafinowany sposób wyrażania się  »New York Timesa«. Jesteś człowiekiem, który nie ma większych marzeń niż ucieczka na wyspy jakieś tam, ot takim typowym Polaczkiem łaknącym wysokich obcasów,  który durniem pozostanie na zawsze i którego my tu staramy się trochę w chomąto politycznej poprawności wprowadzić”Czyż nie tak rozumuje hegemon zastępczy  w stosunku do już skolonizowanych?
W wywiadzie udzielonym Annie Poppek i Andrzejowi Gelbergowi i opublikowanym w „Tygodniku Solidarność“ 11 listopada 1994 r. Zbigniew Herbert mówił o zapaści semantycznej języka polskiego. Pisali o tym później Ryszard Legutko i Maciej Urbanowski („Dziennik-Europa”, 17 maja 2008 r.). Kolonialni władcy cenią i pielęgnują ludzką niedojrzałość. Chodzi o to, by skolonizowanych nie dopuścić do dojrzałości, aby zawsze musieli uczyć się u Lepszych.
Jednym ze sposobów niszczenia pokonanych jest zachęcanie ich do zachowania uderzającego w ich godność osobistą. Mój mąż, który w ramach grantu ONZ na początku lat 90. zorganizował w polskich zakładach przemysłowych wdrażanie technik poprawy jakości produkcji, opowiadał mi, że polscy robotnicy byli superkompetentni, zaś ich szefowie gorzej niż beznadziejni;  i że w fabrykach roiło się od pornografii. Obsceniczne fotografie i rysunki były rozwieszone praktycznie przy każdej maszynie, najwidoczniej przy pełnej aprobacie komunistycznej administracji. Nowocześni kolonialiści znają potęgę pornografii jako oręża zniewolenia.
W Związku Sowieckim, a przedtem w Rosji carskiej, władze używały szpitali psychiatrycznych oraz leków, niszczących normalny stan świadomości, do unieszkodliwiania politycznych przeciwników. Gdy Piotr Czaadajew napisał swoje słynne „Listy”, car Mikołaj I zlecił leczenie psychiatryczne, „bo tylko wariat mógłby tak pisać o Rosji”. Władcy Rosji sowieckiej i jej kolonii  używali broni psychiatrycznej na wielką skalę. Ślady tego widać dziś nie tylko w tym kraju, ale niestety także w Polsce, gdzie w każdym nieomal zbiorku komentarzy pod artykułem czy blogiem znaleźć można sugestię, iż autor potrzebuje takiego rodzaju leczenia. Powielanie uwagi Mikołaja I, iż tylko wariat mógłby tak postąpić/napisać/powiedzieć, jest subtelną formą podporządkowania się kolonizatorowi, bo wprowadza do języka formuły myślenia zasugerowane przez kolonialistę. 
Takie są sposoby kolonizowania wyobraźni i akuszerowania zapaści semantycznej.
O polszczyznę bez kolonializmu
Dlatego postuluję: wielka polska powieść musi zostać napisana i naleciałości kolonializmu muszą z niej zniknąć. Polszczyznę trzeba odkolonizować i wydobyć z niej jej potencjał. Mimo że pole systemowe uszkodzono tysiące razy – to pole systemowe, które było kiedyś, w czasach renesansu i baroku, całkowicie nowe, lśniące i gotowe do użytku. Ta wielka powieść barokowa, która Europę  Wschodnią opowiedziałaby Zachodowi, nie została napisana.
Wielka polska powieść musi być wolna od pojękiwania. Musi stać daleko od Mrożkowskiego „wybili, panie, wybili” z „Monizy Clavier”. Żadne prawdziwie wielkie dzieło nie kończy się totalną przegraną – jak mówi przysłowie, trzeba wyrwać bolesne zwycięstwo z paszczy klęski.  Wielka polska powieść musi odzwierciedlać polską wizję wolności, która sama w sobie jest już zwycięstwem i źródłem dumy: „Idę wyprostowany wśród tych, co na kolanach… ”.
Podobno wiek powieści minął. Ale na opowieści zawsze jest zapotrzebowanie. Znajdzie się  zapotrzebowanie na pisarza, który stworzy fabułę nie do przeoczenia i ubierze ją w polszczyznę, z której kolonializm wyciśnięto kropla po kropli. Moja prywatna prośba do potencjalnego autora: wyrzucić z użytku słowo „radziecki”. To obrzydliwe, wstrętne, narzucone słowo. To sowiecka, a nie radziecka armia napadła na Polskę 17 września 1939 r.
Docenić antypolski jad!
Ta powieść musi się chyba wzorować na Fiodorze Dostojewskim, mniej na Lwie Tołstoju nie ze względu na jakąś idiotyczno-sentymentalną słowiańskość, ale dlatego, że wszystkie liczące się narracje XX w. rozpoczynały od Dostojewskiego, zaś problemy metafizyczne, które wciąż fascynują, z niego się wywodzą. Być może istnieje coś, co można nazwać rytmem bytu w danej grupie językowej i co ten pisarz świetnie wykorzystał. Jakiś rytm języka, który skłania do myślenia i pisania w pewien sposób. Może polszczyzna też posiada to, co z języka rosyjskiego Dostojewski wydobył. Do tego dochodzą dylematy moralne, dla których polski logocentryzm (nawet ten z czasu pozaprzeszłego) stanowi świetne, jeżeli nie najlepsze, tło.
Zaś Tołstojem posłużyć się nie można, bo to pisarz imperialny, a więc superoptymistyczny. „Wojna i pokój” pokazuje rozkwit rosyjskiej rodziny i ogłasza, że patriotyzm się opłaca. Piotr Biezuchow na początku powieści jest obibokiem bez grosza, zaś na jej końcu jest poważanym ojcem, mężem i magnatem – częściowo dlatego, że odziedziczył wielkie dobra pod Kijowem, odebrane kiedyś przez Katarzynę Kościołowi katolickiemu oraz polskim i rusińskim magnatom. Takiej fabuły w polskiej narracji stworzyć się nie da.
W polskiej powieści trzeba zrobić to, co zrobił Dostojewski – on też, jak Tołstoj, proklamował Rosję, ale robił to nie przez pisanie laurek, lecz przez podsuwanie czytelnikowi nieprzekonywających antyrosyjskich argumentów i kontrowanie ich argumentami prorosyjskimi. W każdej z jego powieści ktoś złorzeczy Rosji – np. w „Biesach” Karmazynow poucza słuchaczy o słabości „Świętej Rosji”, nie mówiąc już o szkalowaniu jej przez Piotra Stepanowicza. Więc w takiej polskiej powieści musi się znaleźć antypolski jad różnych Normanów Rawitschów (amerykański historyk i polonofob, którego listy do redakcji są dziwnym trafem często drukowane), jak również jad ludzi o bardziej znanych nazwiskach. Ale musi się tam też znaleźć wiara w rolę polskości w historii Europy – nie tylko Karol Wojtyła czy Wiedeń, ale przede wszystkim „jedna z osiemnastu bitew, które zmieniły świat”, tak niechętnie widziana przez reprezentatywnych amerykańskich historyków, jak cała zresztą historia rekonstrukcji Polski. Odpowiedzieć na tę wszechobecną opinię, i to odpowiedzieć przekonywająco – oto wyzwanie.  Bo oczywiście narracja ta musi też przemówić „na językach“.
Świat podbili, ale dusze stracili
Powieściopisarze XX w. zbyt często grają na jednej strunie – Albert Camus, Jean-Paul Sartre, cała ta armia specjalistów od strumienia podświadomości. Monologują zawzięcie już przeszło stulecie. Dobrzy pisarze, ale gdzie im do zaistnienia poza swoim sezonem. Wielki Polski Pisarz nie może się od nich wiele nauczyć.
Fantastyczna narracja Michaela Ende „Momo”, o bezdomnej dziewczynce, która miała talent słuchania, i o panach w szarych garniturach mówiących o tym, że trzeba organizować, załatwiać, kategoryzować – a w gruncie rzeczy tworzyli umarły czas. Takie nieco zapomniane bestsellery mogą zainspirować.
Polskie imigrantki pracują za grosze jako gosposie domowe u nowojorskich prawników i lekarzy, którzy w swoim codziennym harmonogramie nie mają luźnej minuty – czy to one tracą czas, czy ich chlebodawcy? Wychodząc po pracy z domu, gosposie patrzą na zachód słońca i wiewiórki w parku, zamyślają się i zyskują czas. A ich chlebodawcy, którzy uważają je za głupie, to panowie w szarych garniturach  z „Momo”. Cały świat podbili, ale dusze stracili. Specyficznie polskie zamyślenie nad rzeczywistością – polska intuicja czasu straconego i czasu zyskanego. Oznaka, iż się przetrawiło Marcela Prousta i poszło dalej. Czy ten motyw dałoby się do powieści wpleść, tak jak Dostojewski wplata do „Idioty“ motyw rodziny Iwołginów?
Przede wszystkim jednak rzeczy najważniejsze: pożądanie samowypełnienia i konkurencja z Bogiem, tak brutalnie wyrażona w twórczości Dostojewskiego. To są rzeczy dziś nie mniej aktualne niż w wieku XIX. Czy polski pisarz potrafi odpowiedzieć w tonacji innej niż ta znana z „Braci Karamazow”? Czy potrafi stworzyć bohatera, który opowie polskość tak, jak bracia Karamazow opowiadali rosyjskość? Czy Maksymilian lub Faustyna mogą wygenerować kogoś  nie mniej wiarygodnego niż Zosima? Ten ostatni to przecież wymysł genialnego pisarza, zaś tu mamy Świętych z krwi i kości. A może w kartach jest też mariaż Johna R. R. Tolkiena z  Gombrowiczem?
To „stawianie się” Bogu, które pojawia się w człowieku z podziemia, a potem w Iwanie Karamazowie, wyraża się w pisaniu. Iwan pisze swoją legendę o Wielkim Inkwizytorze, człowiek z podziemia spisuje swoje resentymenty. Szatan z widzenia Jakuba Boehmego pisze swoją książkę. Ci Autorzy wierzą, że twórczość da im klucz do niezależności, której pożądają. To pożądanie jest chyba najambitniejszym tematem wielkich pisarzy. Czy zamiast zwrócić na to uwagę, polscy literaci będą wciąż grać na cienkiej strunce niby-to-dowcipnych historyjek (Jerzy Pilch), podróży à la Jack Kerouac (Andrzej Stasiuk), czy postkomunistycznego pobojowiska (Dorota Masłowska)?
Ożywić polski logos
Myślę, że logocentryzm polskiej kultury mógłby tu poprosić o głos. Polski historycznyWeltanschauung, który zakłada, że wszechświat jest w jakiś sposób uporządkowany i że kategorii takich jak dobro i zło nie da się zrelatywizować. Jakże bowiem bez tych kategorii nazwać prawidłowo mordy, kłamstwa i fałszerstwa, z których pomimo wszystko wyłania się godność, nadana ludzkości przez Boga. To, że wśród Polaków nieświadomy często logocentryzm wciąż gra znaczącą rolę, powinno być źródłem inspiracji – tak jak predylekcja do wolności. Wbudowanie tych prawd w wielkie pożądania bohaterów walczących z Bogiem – oto zadanie. Czekam więc na „zmarmurzającą” polską rzeczywistość wielką powieść, zanim kruki i wrony rozdziobią polskiWeltanschauung. Czy polski powieściopisarz to potrafi? Musi potrafić.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Road to hell * Ku III Wojnie

“Plan trzech wojen światowych.” 1871r – Albert Pike mason najwyższego 33 stopnia


Nie żyjący już dzisiaj słynny amerykański Mason – była głowa Masonów USA – Albert  Pike otrzymał szatańską wizję – precyzyjny plan doprowadzenia świata do Nowego Porządku Świata.
Głównymi punktami owego diabolicznego i okrutnego planu były trzy wojny o zasięgu światowym. Pike wysłał ten plan  innemu Masonowi, Mazziniemu,  ale ściśle tajny plan dostał się w niepowołane ręce i… został rozpowszechniony  na cały świat.
Po raz pierwszy ten szatański plan opublikowano już w roku 1871!

Jedna z jego kopii znajdowała się przez pewien czas w londyńskim muzeum.

Sekrety owych knowań wyjawił w swojej książce kardynał Chile – Carlo Rodriguez – “The Mystery of Freemasonry unveiled” (“Sekrety Masonów  ujawnione”) link -Amazon.com. Książka ta została wydana po raz pierwszy w roku 1925!
Przyjrzyjmy się nieco bliżej owym diabolicznym planom trzech wojen światowych.
_________

Cele I Wojny Światowej

Poniżej cele I Wojny Światowej. Początkowo większość ludzi nie przywiązywała większej wagi do owego planu. Nigdy przedtem nikt nie wojował w wojnach światowych i wizja ta była traktowana jako nonsens.
I Wojna Światowa musi był wywołana w celu umożliwienia Iluminatom zdetronizowania mocy Carów w Rosji oraz uczynienia z tego państwa fortecy ateistycznego komunizmu.
Różnice pomiędzy agenturami Iluminatów pośród brytyjskimi oraz niemieckimi imperiami  będą użyte z celu wywołania tej wojny. Na koniec tej wojny wykreowany będzie komunizm.
Zostanie on użyty do zniszczenia innych rządów w celach osłabienia religii.”
Cele pierwszej wojny zostały precyzyjnie wypełnione. Powstał komunistyczny moloch – ZSRR, rodzina carów została wymordowana, ortodoksyjny kościół Wschodu – wróg Watykanu został zdziesiątkowany.
Dopiero po I Wojnie Światowej wielu zdało sobie sprawę z dokładności owego  planu i w rezultacie zaczęto ten plan rozpowszechniać, przyglądając się jemu ze  zwiększoną uwagą. Czekano na… II Wojnę Światową!

Cele II Wojny Światowej.

Cele następnej planowanej wojny, II WŚ były także bardzo interesujące.
“Druga Wojna Światowa zostanie podsycona różnicami pomiędzy faszystami i syjonistami politycznymi.
Celem wojny jest zniszczenie nazizmu a polityczny syjonizm musi się wzmocnić na tyle, aby był w stanie ustanowić suwerenne państwo Izrael w Palestynie.
W czasie II WŚ międzynarodowy komunizm musi się na tyle wzmocnić, aby zrównoważyć chrześcijaństwo, które będzie ograniczone i zachowane w tym stanie, do momentu. w którym będziemy je potrzebować do wywołania finałowego socjalnego kataklizmu.”
Celami II WŚ było zniszczenie faszyzmu, ustanowienie państwa Izrael oraz… utworzenie komunistycznego Bloku Wschodniego.
Zwróćmy uwagę na jeden wyjątkowy szczegół. Faszyzm w roku 1871 nie istniał!
Żeby zniszczyć nazizm, należało go najpierw stworzyć. Hitler, znany okultysta  i wielbiciel Madame Blavatsky był doskonałym  narzędziem. Hitler i Stalin zgodnie mordowali Żydów ortodoksyjnych a ocaleli z owych pogromów Żydzi otrzymywali pomoc oraz opiekę od Anglików w celu zamieszkania w… Palestynie.
Owa pomoc była  wynikiem oświadczenia rządu brytyjskiego w roku 1917, znanego jako Balfour  Declaration. Polska wikipedia niewiele rzuca światła na ten dokument, ale  angielska wersja podaje całkowity jej tekst, który został przesłany Lordowi Rothschild, który jest uważany za ojca współczesnego Izraela.
Kopia oryginalnego dokumentu.
Jakie były przyczyny utworzenia państwa Izrael?
- Izrael musiał objąć panowanie nad Palestyną, głównie Jerozolimą, ponieważ Lucyfer planuje odbudowę III Świątyni Salomona
- Izrael odegra kluczową rolę w wywołaniu światowego socjalnego kataklizmu, czyli III Wojny Światowej.
Wszystkie cele II WŚ zostały osiągnięte. Powstało państwo Izrael, powstał także komunistyczny Układ Warszawski.
Polskę oddano Sowietom w Jałcie a gen. Władysław Sikorski został zamordowany w katastrofie lotniczej, ponieważ stał na przeszkodzie włączenia Polski do Bloku Wschodniego.
Z tych właśnie przyczyn armia sowiecka czekała na wschodnim brzegu Wisły aż Niemcy zniszczą Powstanie Warszawskie, aby zapewnić sobie pewne zwycięstwo nad  Polską i bez większych oporów włączyć nasz kraj do Układu Warszawskiego.
Znając szatański plan II Wojny Światowej wszystkie jej aspekty wydają się całkowicie sensowne.  Wiele wojennych tajemnic jest w takim świetle zrozumiałych  i wysoce logicznych.
Musiał istnieć zły, despotyczny władca. Musiał mieć złego despotycznego  przeciwnika – Stalina
Faszyzm powstał jako zły niegodziwy system, który powinien być za wszelką cenę zniszczony. Hitler grał rolę obsesyjnego mordercy Żydów w sposób doskonały.
Mógł on tę wojnę całkowicie wygrać, ale wiedział on doskonale, że jego zadaniem  nie jest wygrana wojna. Jego osobiste rozkazy zapobiegły zdobyciu tak Moskwy jak  i Stalingradu czy innych kluczowych celów. Hitler był osobiście odpowiedzialny  za klęski swych armii, ignorując rady doskonałych niemieckich strategów  wojskowych.
Holokaust Drezna 1945r
Warte wzmianki jest to, że Hitler i jego Trzecia Rzesza to wynik ingerencji  sił okultystycznych w nasze dzieje. Hitler według wielu źródeł (podobnie jak  Stalin czy inni) byli ludźmi opętanymi przez demony.Link,Link.
II Wojna Światowa była więc duchową ucztą demonów. 55 milionów ludzi  zamordowano w bestialski sposób aby ów szatański plan posuną się kolejny krok ku  NWO!
Hitler pokazujący piramidę (okultystyczny symbol tzw. illuminatów)
Jeżeli pominiemy okultystyczne aspekty tych wydarzeń – nic innego  praktycznie nie ma sensu.
Tymczasem na naszych oczach trwają intensywne przygotowania do III Wojny Światowej.

Planowana III Wojna Światowa, to wojna religijna.

Celem jest zniszczenie wszystkich  religii – głównie Judaizmu, Chrześcijaństwa oraz Islamu.
Dla przypomnienia, wojna ta była planowana wraz z obiema wojnami światowymi już w roku 1871.
Oto szatański plan.
“Trzecia Wojna Światowa musi się rozpocząć od przewagi różnic spowodowanych przez agentury Illuminati pomiędzy politycznymi Syjonistami oraz liderami Świata Islamu. Owa wojna musi być prowadzona w taki sposób, ze Islam (Islamski Świat Arabski) oraz polityczny Syjonizm (Państwo Izrael) wzajemnie się zniszczą.
W tym samym czasie inne państwa, ponownie podzielone w tej kwestii będą powstrzymywane do punktu kompletnego wyczerpania fizycznego, moralnego, duchowego oraz ekonomicznego.
Wypuścimy Nihilistów oraz ateistów oraz sprowokujemy niezwykły socjalny kataklizm, który w całym tym horrorze wykaże jasno i dobitnie narodom efekty absolutnego ateizmu, pochodzenie zdziczenia i najbardziej krwawe orgie.
Wtedy na każdym miejscu, wszędzie, obywatele, zmuszeni do własnej obrony przed mniejszościami etnicznymi i rewolucjonistami, będą eksterminować owych niszczycieli cywilizacji a masy pozbawione iluzji wobec chrześcijaństwa, którego boskie duchy, formujące chrześcijaństwo bez kompasu oraz kierunku, pożądających ideałów ale bez wiedzy, gdzie umieścić swoje oddanie i adorację, otrzymają rzeczywiste światło poprzez uniwersalną manifestację czystej doktryny Lucyfera, wystawionej w końcu na publiczny widok.
To wyjawienie spowoduje w rezultacie generalny reakcyjny ruch, po którym nastąpi zniszczenie chrześcijaństwa oraz ateizmu, obydwu zwyciężonych oraz zniszczonych w tym samym czasie.”
Utworzenie Izraela w Palestynie oraz jego zbrodnie popełniane na Palestyńczykach  doprowadzają kraje arabskie do szału, Także bezgraniczne wsparcie całego świata  również powoduje coraz bardziej gwałtowne reakcje krajów arabskich. Konflikt  stopniowo się rozjątrza i jest systematycznie podsycany przez wszystkie strony,  z Watykanem włącznie.
Celem konfliktu jest wybicie tak Mahometan jak i Żydów. Nie chodzi tutaj o Syjonistów  poza granicami Izraela  ale chodzi głównie o Żydów ortodoksyjnych zachowujących Słowo Boże, ponieważ są oni  przeciwnikami Syjonizmu i oraz wielu zbrodni Syjonistów.
Ponadto ortodoksyjni Żydzi  wierząc w Boga Startego Testamentu, odrzucają tym samym Talmud oraz doktrynę lucyferiańską.
Druga część tego planu mówi o podziale narodów w kwestii Izraela oraz  Palestyny. Nie tyle chodzi o podział pomiędzy przywódcami, o ile chodzi o  podział opinii publicznej odnośnie sprawy Palestyny okupowanej przez Izrael.  Musimy się zgodzić, że podziały są jawne i jest wiele dyskusji na ten temat,  dyskusji bardzo zaciętych.
Ta sama część planu także omawia zupełne wyczerpanie ekonomiczne. Czyli  obecny kryzys jest świadomie wywołany przez “Iluminatów”
Trzecia część planu mówi o krwawych orgiach i zdziczeniu ateistów.  Najwyraźniej ateizm jest rezultatem oszukańczych teorii jak teoria Ewolucji czy  Teoria Wielkiego Wybuchu. Plan zakłada walki uliczne w tej kwestii.
Najciekawszy jest czwarty fragment tego planu, który zakłada, że w niemal  każdych państwach ludzie będą zmuszone do samoobrony przeciwko  mniejszościami etnicznymi. Jak to jest możliwe?
W niemal wszystkich krajach świata zachodniego i Europy są poumieszczani  Islamiści, którzy nie ukrywają swej nienawiści do Żydów i Chrześcijan. W Europie  jest ich ponad 55 milionów ludzi, którzy w większości przypadków obiecują światu  zwycięstwo Islamu.

Ostatnia część tego filmu ukazuje nam wszystko, oprócz Iluminatów, którzy ten  problem celowo stworzyli. Film nawołuje właśnie do nienawiści do Islamu.
Rzeczywistym wrogiem są “Iluminaci” oraz kontrolowane przez nich rządy państw.
I najciekawszy jest jeszcze jeden fragment:
…masy pozbawione iluzji wobec chrześcijaństwa, którego boskie duchy, formujące chrześcijaństwo bez kompasu oraz kierunku, pożądających ideałów ale bez wiedzy…
Najwyraźniej plan zakłada, że owe ‘boskie duchy’ chrześcijaństwa to nic  innego, jak… DEMONY!

Lucyfer kontroluje nominalne Chrześcijaństwo, ukazując je jako pozbawione kompasu i kierunku!

Lucyfer staje z boku śmiejąc się do rozpuku, jakimi szaleńcami są Chrześcijanie, każąc nam porównywać KRK z Adwentystami i Świadkami Jehowy,  dodając jeszcze kilka innych religii. W sumie obraz tych religii ukazuje  Chrześcijaństwo jako zupełnie chore umysłowo, które nie jest w stanie zrozumieć nawet prostych tekstów biblijnych pomimo posiadania wielu doktoratów.
W taki właśnie sposób pro syjonistyczne media ukazują nam Chrześcijaństwo pod  parasolem Watykanu. Dalej plan podaje, że owo Chrześcijaństwo zostanie  wystawione na manifestację doktryny Lucyfera.
Dzieje się właśnie w chwili obecnej, kiedy za pomocą mediów doktryna  lucyferiańska oraz satanizm są szeroko rozpowszechniane. Zobacz linki -Doktryna oraz Satanizm iMuzyka Rockowa.
Warto zwrócić uwagę na to, że dokument ten został po raz pierwszy  opublikowany w roku 1871. W chwili obecnej wielu próbuje zaprzeczać jego istnieniu. Londyńskie muzeum  kategorycznie zaprzecza, że o czymś takim kiedykolwiek słyszano.
Cel ukrywania tego dokumentu jest oczywisty.
Informacje w nim zawarte są niezwykle niebezpieczne dla orkiestratorów trzech  wojen, czyli Iluminatów, ponieważ schemat wojen jest oczywisty i działania w  kierunku wywołania III Wojny Światowej nie są dla wielu żadną tajemnicą.
Jezeli londyńskie muzeum mówi prawdę i listu tam nigdy nie widziano?
Dwie publikacje – Rodrugueza (1925 rok pierwszej edycji) orazWilliama Guy Carr’a dzieło – “Satan, Prince of This World” – (“Szatan, książę tego świata”)  wydane po raz pierwszy w roku 1959, obie te publikacje cytują w  całości list Pike’a do Mazziniego.
Carr opisuje ten list jako szeroko znany w jego czasach, Rodrigues wyraża się w swej książce o tym liście w podobny sposób.
Nawet w wypadku kategorycznego zaprzeczania londyńskiego muzeum  pozostają nam zeznania obu autorów, a Rodriguez  opublikował swoją książkę na14 lat przed II Wojną Światową, oraz oczywiście przed postaniem nazizmu.
- Czy istnieją jakiekolwiek szanse na przypadkowe odgadnięcie tych wydarzeń?  Takiej szansy nie ma!
- Czy Lucyfer jest w stanie podać tak dokładne proroctwo? Również odpowiedź jest negatywna.
Upadek Lucyfera, ilustracja Gustave Dore

Co nam pozostaje?

Jest to plan samego Lucyfera konsekwentnie realizowany przez co najmniej 139 lat!

Najciekawsze jest to, że plan III Wojny Światowej jest niezwykle precyzyjny i widać jak na dłoni, w jaki sposób jest to konsekwentnie realizowane, pomimo, że III wojna  praktycznie się jeszcze nie rozpoczęła.
Co jest jeszcze godne uwagi – plan Lucyfera nie przewiduje ingerencji Boga i  wykonanie wyroku na Babilonie Wielkim czyli na  Watykanie.
Nie łudźmy się. Dzisiejsza ludzkość sama sobą nie zarządza, ale nasza niedola i ogólny bałagan światowy to dzieło Lucyfera  oraz jego ziemskich sług!

Znając owe szatańskie plany trzech wojen nie można się oprzeć kilku  refleksjom.

Przede wszystkim uderza jedno. Do jakiego stopnia zdegenerowani ludzie rządzą naszą planetą. Fakt wymordowania ponad 100 milionów ludzi w ubiegłym stuleciu  ukazuje nam zupełne zwyrodnienie tych, którzy do tych zbrodni doprowadzili.  Potwory typu Stalin, Lenin, Hitler, Roosevelt, Truman, Mao, Hiroshito, Pol Pot,  Breżniew czy  też wielu innych, kierowali z zimną krwią owymi masakrami, na polecenia  Lucyfera, którego wszyscy przywódcy państw bez większych wyjątków wielbią.
Wystarczy przejrzeć pewne dokumenty, aby natychmiast zorientować się, że  wszystkie przyczyny owych wojen były sfabrykowane. Kościoły Chrześcijaństwa, głownie  kontrolowanego przez Lucyfera uciszały skutecznie sumienia ludzi  nawzajem się mordujących się wzajemnie w często niezwykle okrutny sposób.
Propaganda mordu, pod płaszczykiem patriotyzmu czy demokracji podsycała  wzajemną nienawiść tych, którzy będąc manipulowani przez zawsze kłamliwe media i  władców, (tudzież przez kapelanów wojskowych), do najbardziej haniebnych  przelewów krwi i nieludzkich tortur, jakie można sobie wyobrazić.
Szczytem zbrodni była Hiroszima i Nagasaki, spalenie Drezna oraz Auschwitz.
Kim byli ludzie, którzy posłusznie realizowali ten szatański plan? Dlaczego  owe plany realizowali?
Dlaczego ten straszliwy plan jest nadal w trakcie realizacji!?
Istnieje tylko jedna logiczna odpowiedź na te pytania.

Światem rządzą sataniści!

Nie łudźmy się. Obecny kryzys światowy, wywołany zgodnie z planem III Wojny Światowej przez władze niemal wszystkich władców świata, prowadzi nas wprost do  najstraszliwszej katastrofy w dziejach istnienia ludzkości! Media pod nadzorem  “Iluminatów” zgodnie milczą oferując nam nigdy nie osiągane poprawy stanu naszych  warunków życia czyli zupełną iluzję
Żadne obietnice kłamiących zwykle polityków nie są realizowane i zawsze  ukazuje się nam jakieś brednie, które ‘wyjaśniają’ nam kolejne niepowodzenia  kolejnej ekipy rządzącej. Niepowodzenie za niepowodzeniem. A plany przed każdymi  wyborami były takie doskonałe.
“Pomożecie, towarzysze? – zażartował Gerek. “Pomożemy, towarzyszu”- zażartowali robotnicy!
Patrząc na światową politykę można wysnuć jeden i tylko jeden logiczny  wniosek.
To nie wymysł zwolenników teorii spiskowych, to nie wymysły wrogów obecnych  rządów i systemów społecznych.
Rządzą nami posłuszni wykonawcy poleceń Lucyfera. Są oni uwikłani po czubki  uszu w sekretne wielbienie szatana,demonów

czwartek, 2 stycznia 2014

Antykościół, Judaizm i islam. Oświęcim, 27 stycznia 2014


NIE BOSKA KOMEDIA: Oświęcim 27 stycznia 2014

z14096
Zygmunt Krasiński:
Szałas – lamp kilka – księga rozwarta na stole – Przechrzty.

PRZECHRZTA
Bracia moi podli, bracia moi mściwi, bracia kochani, ssajmy karty Talmudu jako pierś mleczną, pierś żywotną, z której siła i miód płynie dla nas, dla nich gorycz i trucizna.
CHÓR PRZECHRZTÓW
Jehowa pan nasz, a nikt inny. – On nas porozrzucał wszędzie, On nami, gdyby splotami niezmiernej gadziny, oplótł świat czcicielów Krzyża, panów naszych, dumnych, głupich, niepiśmiennych . – Po trzykroć pluńmy na zgubę im – po trzykroć przeklęstwo im.
PRZECHRZTA
Cieszmy się, bracia moi. – Krzyż, wróg nasz, podcięty, Zbutwiały, stoi dziś nad kałużą krwi, a jak raz się powali, nie powstanie więcej. – Dotąd pany go bronią.
CHÓR
Dopełnia się praca wieków, praca nasza markotna, bolesna; zawzięta. – Śmierć panom – po trzykroć pluńmy na zgubę im – po trzykroć przeklęstwo im!
PRZECHRZTA
Na wolności bez ładu, na rzezi bez końca, na zatargach i złościach, na ich głupstwie i dumie osadzim potęgę Izraela- tylko tych panów kilku – tych kilku jeszcze zepchnąć w dół- trupy ich przysypać rozwalinami Krzyża. -
CHÓR
Krzyż znamię święte nasze – woda chrztu połączyła nas z ludźmi – uwierzyli pogardzający miłości pogardzonych. -
Wolność ludzi prawo nasze – dobro ludu cel nasz – uwierzyli synowie chrześcijan w synów Kaifasza . – Przed wiekami wroga umęczyli ojcowie nasi – my go na nowo dziś umęczym i nie zmartwychwstanie więcej. –
PRZECHRZTA
Chwil kilka jeszcze, jadu żmii kropel kilka jeszcze – a świat nasz, nasz, o bracia moi! -
CHÓR
Jehowa Pan Izraela, a nikt inny. – Po trzykroć pluńmy na zgubę ludom – po trzykroć przeklęstwo im! -
Słychać stukanie.
PRZECHRZTA
Do roboty waszej – a ty, święta księgo, precz stąd, by wzrok przeklętego nie zbrudził kart twoich. -
Talmud chowa.Kto tam?
GŁOS ZZA DRZWISwój! – W imieniu Wolności, otwieraj! -
PRZECHRZTABracia do młotów i powrozów!
Otwiera.
LEONARDwchodzącDobrze, obywatele, że czuwacie i ostrzycie puginały na jutro.
Do jednego z nich przystępuje.
A ty co robisz w tym kącie?
JEDEN Z PRZECHRZTÓW
Stryczki, obywatelu.
LEONARD
Masz rozum, bracie – kto od żelaza nie padnie w boju, ten na gałęzi skona. -
PRZECHRZTA
Miły obywatelu Leonardzie, czy sprawa pewna na jutro? -
LEONARDTen, który myśli i czuje najpotężniej z nas wszystkich, wzywa cię na rozmowę przeze mnie. – On ci sam na to pytanie odpowie.
PRZECHRZTAIdę – a wy nie ustawajcie w pracy – Jankielu, pilnuj ich dobrze.
Wychodzi z Leonardem.
CHÓR PRZECHRZTÓW
Powrozy i sztylety, kije i pałasze, rąk naszych dzieło, wyjdziecie na zatratę ím – oni panów zabiją po błoniach – rozwieszą po ogrodach i borach – a my ich potem zabijem, powiesim. – Pogardzeni wstaną w gniewie swoim, w chwałę Jehowy się ustroją; słowo Jego zbawienie, miłość Jego dla nas zniszczeniem dla wszystkich. – Pluńmy po trzykroć na zgubę im, po trzykroć przeklęstwo im! -
+++
Namiot – porozrzucane butelki, kielichy.
PANKRACY
………………………………….         …………………..

=============================

NIE- BOSKA KOMEDIA

- STRESZCZENIE SZCZEGÓŁOWE -

ZYGMUNT KRASIŃSKI

Motto:
1. Bezimienny „Do błędów, nagromadzonych przez przodków, dodali to, czego nie znali ich przodkowie – wahanie się i bojaźń; i stało się zatem, że zniknęli z powierzchni ziemi i wielkie milczenie jest po nich”
2. Hamlet (szekspirowski bohater) „To be or not to be that is the question” (tł. “Być albo nie być, oto jest pytanie”)
Dedykacja: „Poświęcone Marii”
(Zapewne chodzi o Joannę Bobrową, nazywaną przez Krasińskiego Marią, którą poznał w Rzymie w 1834 roku).
Część pierwsza:
a) część epicka – rozbudowana apostrofa do Poety lub Poezji:
Poeta zwraca się bezpośrednio do Poezji, ironizując na jej temat i mówiąc z niemałym przekąsem o wszystkich jej „dobrodziejstwach”. Do Poezji należy bowiem wszystko na świecie, każde zjawisko może stać się również Jej udziałem, jeżeli tylko Ta obierze je sobie za swój punkt zainteresowania. Przemawia do Niej: „Chwale twojej niby nic nie zrówna”. Jednocześnie zwraca uwagę na pewien znaczny dysonans pomiędzy tym, o czym każdy artysta pisze w danej chwili (a więc mogą to być myśli zupełnie ulotne, w konkretnym momencie nawet mało znaczące) a tym, co czuje i myśli przez cały czas, wewnątrz siebie. Poeta zarzuca Poezji, że niesie piękno, lecz sama ową pięknością nie jest; głosi o istnieniu światła, a sama jego nigdy nie widziała. Porównuje Ją do niewiasty, która na zawsze naznaczona jest swoją ziemskością, lecz chwilami przybiera postać anioła – jest to jednak postać fałszywa, bo aniołem tak naprawdę nigdy nie będzie. Na końcu poeta wyraża pochwałę stanu, w którym Poezja autentycznie napełnia serce człowieka i prowadzi go ku dobremu, mieszka w nim jak Bóg (nikt Go nie widział ani nie słyszał, lecz ci, którzy wierzą w Jego istnienie, oddają Mu cześć i hołd). Potępia natomiast fakt, iż wielu twórców pisze tylko po to, by dostarczać sobie i innym ludziom przyjemności z tego tytułu, a nie podejmuje się wszczepienia w swą poezję żadnej szlachetnej idei prowadzącej do „podniesienia życia”.
b) część dramatyczna – akcja właściwa, dialogi:
Nad światem przelatuje Anioł Stróż, który błogosławi wszystkim tym, którym pozostało jeszcze serce, bo tylko tacy zostaną zbawieni (wg J. Kleinera Krasiński „umyślnie może w początkowej wypowiedzi dramatu nacisk położył na wyraz ‘serce’, bo ‘Nie-Boska komedia’ będzie poematem o braku serca”). Nad pewnym domem wypowiada rozkazanie, jakoby obok mężczyzny w nim mieszkającego miała pojawić się „dobra i skromna” żona oraz dziecko.
Pojawia się Chór Złych Duchów, którzy nakazuje widmom nawiedzić ten sam dom – przewodniczyć ma im cień nałożnicy ubranej w kwiaty i przypominającą dziewicę – natchnienie każdego poety oraz starego orła zdjętego z palu – pod postacią sławy. Złe Duchy mają zamiar zesłać na poetę wszystkie najgorsze pokusy.
Wewnątrz kościoła odbywa się ślub, a ponad nim „kołysze się” Anioł Stróż, który przepowiada, iż w przypadku, gdy Mąż dochowa przysięgi małżeńskiej, wówczas zostanie zbawiony, on sam po ceremonii zaślub mówi do żony: „przeklęstwo mojej głowie, jeśli ją kiedy kochać przestanę” (wg Kleinera romantycy motyw ciążącej nad człowiekiem klątwy czerpali z idei fatum w starożytności). Potem akcja przenosi do komnaty pełnej osób, w której to odbywa się przyjęcie – małżonkowie zapewniają siebie nawzajem o wielkim uczuciu.
W nocy Zły Duch pod postacią dziewicy (której to „czarty każą świętą udawać”) przechadza się po ogrodzie, po cmentarzu i zachodzi do sypialni nowożeńców, przenika przez umysł śpiącego Męża i pojawia się w jego śnie. Ten, zbudzony, spogląda na swą żonę i szybko przekonuje się, że popełnił błąd, biorąc z nią ślub; że jest tylko dobra, zaś „tamta” była wszystkim, co kochał i o czym marzył. Kiedy spostrzega, że to nie był tylko sen i ową niewiastę widzi również na jawie, wyrzuca sobie, że wyrzekł się „kochanki lat młodych”, „duszy swej duszy” (Poezji), a pojął za żonę inną kobietę, której nie miłuje wcale. Żona jego budzi się i pyta, co się wydarzyło, na co mężczyzna odpowiada jej, iż musi zaczerpnąć świeżego powietrza, ale sam, bez niej.
Mąż przechadza się po ogrodzie i cieszy się tym, że znów ma przy sobie swoją lubą. Prosi, by ta zabrała go ze sobą, gdziekolwiek przebywa. Dziewica pyta mu się, czy na pewno pójdzie za nią wszędzie i o każdej porze. Otrzymuje potwierdzenie. Po chwili słychać nawoływanie Żony, aby jej ślubny powrócił do domu, albowiem na dworze jest zimno.
Mija jakiś czas. Małżonkowie rozmawiają. Żona wyrzuca Mężowi, że od miesiąca się do niej nie odzywa; mówi, iż poszła do spowiedzi, lecz nie była sobie w stanie przypomnieć żadnych rażących grzechów, na co Mąż odpowiada jej dwuznacznie: „Czuję, że powinienem cię kochać”. Ona nie rozumie tych słów, woli, żeby powiedział jej, że nie kocha jej wcale i ją zostawił, aniżeli okazywał obojętność. Prosi jedynie o miłość dla ich dziecka, aby jej ją obiecał. Mąż obiecuje miłość i dziecku, i jej samej. W tym czasie pojawia się znów duch Dziewicy, która wzywa Męża. Żona od razu wyczuwa od niej „siarkę i zaduch grobowy”, ale Mąż nie dość, że tego nie słucha, to na dodatek odchodzi za swoją kochanką. Postanawia opuścić swój dom i rodzinę całą. Żona woła za nim: „Henryku! Henryku!”, po czym upada na ziemię z dzieckiem, mdlejąc.
Odbywa się chrzest dziecka. Goście zastanawiają się, gdzie jest jego ojciec. Żona podchodzi do małego Orcia i błogosławi mu, aby stał się poetą, gdyż tylko dzięki temu ojciec go w przyszłości nie porzuci i nie wyrzeknie się go; wówczas również wybaczy jej samej to, że ona sama nie była i nie będzie nigdy przesiąknięta poezją.
Mąż podąża za Głosem Dziewicy, mija „góry i przepaście ponad morzem”. Po drugiej stronie przepaści stoi owa Dziewica, która nakazuje mu uwiązać się jej dłoni i wzlecieć. W tym też momencie czar pryska i przed Mężem pojawia się obskurna postać nałożnicy – taka, jaką ją widziała Żona (kwiaty odpadły na ziemię i zaczęły czołgać się jak żmije; wiatr zdarł piękną suknię; „deszcz kapie z włosów”, „kości nagie wyzierają z łona”, „błyskawica źrenice wyżarła”). Chór Duchów Złych pozwala wrócić niewieście do piekła po tym, jak uwiodła „serce wielkie i dumne”. Wtedy dopiero Mąż zwraca się do Boga; pyta się Go, czy zostanie potępiony za swą naiwność i srogie czyny, jakich się dopuścił. Złe Duchy urządzają sobie igraszkę z jego losu, wobec czego Mąż chce się rzucić w przepaść. Pojawia się jednak Anioł Stróż, który nakazuje mu wracać do domu i więcej nie grzeszyć.
Kiedy Mąż wraca do domu, nie zastaje swej żony Marii. Od służącego dowiaduje się, iż trafiła ona do domu wariatów. Postanawia ją w nim odwiedzić. Tam dowiaduje się od Żony Doktora, że stan chorej jest bardzo poważny. Podczas rozmowy z Marią Henryk przekonuje się, że postradała ona wszystkie zmysły, albowiem ta wmawia mu, iż wielokrotnie prosiła Boga o to, by zamienił ją w poetkę, aż w końcu wysłuchał jej próśb, więc odtąd Mąż nie musi nią pogardzać. Ponadto mówi, że i Orcio zostanie poetą, ponieważ przy chrzcie dodała przekleństwo nad jego imieniem, że jeśli nim nie będzie, to odda go na stracenie. Odzywają się głosy szaleńców: spod posadzki, z lewej strony, z prawej ściany, z sufitu, które wyrażają własne wizje końca świata (w stylu Apokalipsy św. Jana – np. „słońce trzecią część blasku straciło – gwiazdy zaczynają się po drogach swoich – niestety”). Taką wizję roztacza również Żona: nadejdzie czas, kiedy wszyscy zaczną jednakowo konać, a Chrystus już wówczas nie pomoże, gdyż krzyż swój rzuci w otchłań; jedyną nadzieją dla ludu jest modląca się Matka Boża. Na końcu Żona umiera z wyczerpania.
Część druga:
a) część epicka – apostrofa do Orcia, dziecka Marii i Henryka:
Poeta zadaje pytania retoryczne młodemu dziecięciu, które swoim zachowaniem nie przypomina swych rówieśników – nie bawi się, tylko wciąż pozostaje smutne, marzące i bujające w obłokach: „wzrastasz i piękniejesz – nie ową świeżością dzieciństwa mleczną i poziomkową, ale pięknością dziwnych, niepojętych myśli, które chyba z innego świata płyną ku tobie”.
b) dramat właściwy:
Mąż wraz z Orciem modlą się przy grobie Marii (wątek autobiograficzny: Krasiński również chadzał ze swym ojcem na grób matki). Orcio wypowiada słowa modlitwy „Zdrowaś Mario” – lecz nie w ten sposób, jaki nakazuje wyuczona formułka – chłopiec sam wymyśla do niej słowa. Mąż gani go za to. Orcio odpowiada, że w śnie często widuje matkę, która przepowiada mu, że zbiera dla niego „myśli i natchnienie”, żeby upodobnił się do ojca. Mąż pyta się Marii, dlaczego nęka ich syna z zaświatów. Mówi, że od dziesięciu lat (a więc tyle czasu minęło od śmierci Marii) nie może zaznać chwili spokoju.
Mąż spaceruje z Filozofem. Rozmawiają na temat wyzwolenia kobiet i Murzynów, o tym, że właśnie nadchodzi czas owego wyzwolenia. Filozof jest przedstawicielem stronnictwa ludzi wierzących w postęp i „odrodzenie ludzkości”, lecz tylko na drodze rewolucji okupionej krwią. Mąż pyta się, czy jego towarzysz widzi drzewo spróchniałe na drodze – świadczy to o jego niewierze w żadne dobro, Mąż nie wierzy już bowiem w nic, wszystko zdaje się mu bezużyteczne i bezsensowne. Nawet jego własne życie.
Mąż znajduje się w wąwozie pomiędzy górami, jest sam. Wygłasza monolog, w którym przyznaje się przed sobą, że nie ma w nim już żadnej wiary, miłości, a jedynie strach o obłąkanie i nieuchronną całkowitą ślepotę Orcia. Otaczają go: Głos Anioła Stróża oraz Mefisto, pojawia się również Orzeł i żmija.
W pokoju znajduje się Mąż, Lekarz oraz 14-letni już Orcio. Lekarz zapowiada, że dziecko ma postępującą ślepotę, aż w końcu jego oczy przestaną już widzieć całkowicie (wątek autobiograficzny: Krasiński także miał z nimi problemy). Mąż pyta wielokrotnie Lekarza, czy nie da się nic zrobić w tej sprawie, że odda pół swego majątku, byle uzdrowić chłopaka. Medyk odpowiada, iż jest to zaćma i nie da się jej uleczyć. Mąż pyta więc Orcia, czy ten jeszcze cokolwiek widzi. 14-latek mówi, że teraz widzi już oczami duszy i słyszy głosy – to mu wystarcza. Tymczasem Głos Skądsiś mówi do Męża: „Twój syn poetą – czegóż żądasz więcej?”.
Którejś nocy Mąż przybiega do Lekarza i z przerażeniem informuje go, że od kilku dni Orcio budzi się o północy i mówi przez sen. Tej nocy chłopak rozmawia ze swoją matką oraz rzecze: „jam się urodził synem światła i pieśni”. Orcio budzi się i w ogóle nie jest w stanie sobie przypomnieć, co się z nim przed chwilą działo, ale że tak, jak jest, to jest dobrze, po czym zasypia na nowo.
Po tym wydarzeniu Mąż wygłasza mowę, skierowaną do pogrążonego już w głębokim śnie syna: „Niech moje błogosławieństwo spoczywa na tobie – nic ci więcej dać nie mogę, ni szczęściá, ni światła, ni sławy – a dobija godzina, w której będę musiał walczyć, działać z kilkoma ludźmi przeciwko wielu ludziom. Gdzie się ty podziejesz, sam jeden i wśród stu przepaści, ślepy, bezsilny, dziecię i poeto zarazem, biedny śpiewaku bez słuchaczy, żyjący duszą za obrębami ziemi, a ciałem przykuty do ziemi – o ty nieszczęśliwy, najnieszczęśliwszy z aniołów, o ty mój synu!”.
Część trzecia:
a) część epicka – apostrofa do Męża:
„Ktokolwiek jesteś, powiedz mi, w co wierzysz – łatwiej byś życia się pozbył, niż wiarę jaką wynalazł, wzbudził wiarę w sobie. Wstydźcie się, wstydźcie wszyscy mali i wielcy – a mimo was mimo żeście mierni i nędzni, bez serca i mózgu, świat dąży ku swoim celom, rwie za sobą, pędzi przed się, bawi się z wami, przerzuca, odrzuca – walcem świat się toczy, pary znikają i powstają, wnet zapadają, bo ślisko – bo krwi dużo – krew wszędzie – krwi dużo, powiadam wam”.
Poeta pyta anonimowego odbiorcę, czy widzi tłumy zalegające pod bramami miasta, które zbierają się w grupki, rozmawiają o czymś tajemniczym, rozbijają namioty, żyją jak jedna wielka wspólnota: „Kubek lata z rąk do rąk – a gdzie ust się dotknie, tam głos się wydobędzie, groźba, przysięga lub przeklęstwo – On lata, zawraca, krąży, tańcuje, zawsze pełny, brzęcząc, błyszcząc, wśród tysiąców. – Niechaj żyje kielich pijaństwa i pociechy!”.
Poeta pyta tego samego odbiorcę (a może wielu? – „czy widzicie…?”) o to, czy dostrzega, jak ludzie ci z wielką niecierpliwością czegoś wyczekują, pragną wzniecić jakiś hałas, zamieszki, szepczą coś sobie wzajemnie, „wszyscy nędzni, ze znojem na czole, z rozczuchranymi włosy, w łachmanach, z spiekłymi twarzami, z dłoniami pomarszczonymi od trudu – ci trzymają kosy, owi potrząsają młotami, heblami – patrz – ten wysoki trzyma topór spuszczony – a tamten stemplem żelaznym nad głową powija; dalej w bok pod wierzbą chłopię małe wisznię do ust kładzie, a długie szydło w prawej ręce ściska”. Wszyscy są głodni i biedni, noszą obdarte ubrania i na czole mają wyrytą chęć zemsty.
Nagle między tłumem tym zapanowuje jakiś „szum wielki”, pyta więc poeta o to, czy „to radość czy rozpacz?”, zadaje pytania retoryczne o to, jakie intencje drzemią w tychże ludziach. Spośród nich wychodzi bowiem jeden, staje na krześle i przemawia do wszystkich zebranych wokół niego: „Głos jego przeciągły, ostry, wyraźny – każde słowo rozeznasz, zrozumiesz- ruchy jego powolne, łatwe, wtórują słowom, jak muzyka pieśni – czoło wysokie, przestronne, włosa jednego na czaszce nie masz, wszystkie wypadły, strącone myślami – skóra przyschła do czaszki, do liców, żółtawo się wcina pomiędzy koście i muszkuły – a od skroni broda czarna wieńcem twarz opasuje – nigdy krwi, nigdy zmiennej barwy na licach – oczy niewzruszone, wlepione w słuchaczy – chwili jednej zwątpienia, pomieszania nie dojrzeć; a kiedy ramię wzniesie, wyciągnie. wytęży ponad nimi, schylają głowy, zda się, że wnet uklękną przed tym błogosławieństwem wielkiego rozumu – nie serca – precz z sercem, z przesądami, a niech żyje słowo pociechy i mordu!”.
Wódz ten przyrzeka zebranym, że zapewni im „chleb i zarobek”. Owym władcą tych dusz jest Pankracy. Ludzie krzyczą wokoło: „chleba nam, chleba, chleba!”, „Śmierć panom, śmierć kupcom – chleba; chleba!”, a także: „Niech żyje Pankracy!”.
b) część dramatyczna – akcja właściwa, dialogi:
Przechrzta siedzi w swoim szałasie (mianem tym pogardliwie zostają określeni Żydzi, którzy dopatrując się rozmaitych korzyści osobistych, zmienili swoją wiarę na chrześcijańską). Na jego stole leży księga. Mówi: „Bracia moi podli, bracia moi mściwi, bracia kochani, ssajmy karty Talmudu jako pierś mleczną, pierś żywotną, z której siła i miód płynie dla nas, dla nich gorycz i trucizna”. Chór Przechrztów odpowiada mu, iż jedynym ich Panem jest Jehowa, że nie ma dla nich innego Boga. Przechrzta zapewnia, że wspólnie pomścić i zniszczyć muszą krzyż, który patronuje chrześcijańskim panom arystokratom.  Chór przepowiada im rychłą śmierć – za wszystkie dawne upokorzenia i konflikty, „po trzykroć przekleństwo im!”. Ich miny sugerują bardzo złowrogie nastawienie, są jakoby samoistną zapowiedzią przyszłego rozwoju najgorszych wypadków.
Przechrzta zapewnia, że w miejscu tym, gdzie obecnie panuje ogromne bezprawie, gdzie panowie bez skrupułów wykorzystują swych podwładnych, gdzie szerzy się „rzeź bez końca”, „wolność bez ładu”, dochodzi do zatargów oraz złości – że właśnie tutaj zostanie osadzona nowa potęga Izraela, nowe państwo narodu wybranego. Aby tego dokonać, należy bowiem wpierw „tylko tych panów kilku – tych kilku jeszcze zepchnąć w dół- trupy ich przysypać rozwalinami Krzyża”. Nakazuje po trzykroć splunąć na ziemię Chórowi, aby móc dokonać aktu zemsty, by ta w pełni się wykonała. Nakazuje więc chwilowo schować świętą księgę, ażeby nie była ona niemym świadkiem wypowiadania tych jakże znaczących słów.
Do szałasu wchodzi Leonard – jeden z przywódców rozszalałego, gotowego na wszystko tłumu. Wzywa Przechrztę, aby udał się wraz z nim, bo „ten, który myśli i czuje najpotężniej z nas wszystkich” wezwał go na rozmowę (tj. Pankracy). Chór przemawia słowa zemsty: „Powrozy i sztylety, kije i pałasze, rąk naszych dzieło, wyjdziecie na zatratę ím – oni panów zabiją po błoniach – rozwieszą po ogrodach i borach – a my ich potem zabijem, powiesim. – Pogardzeni wstaną w gniewie swoim, w chwałę Jehowy się ustroją; słowo Jego zbawienie, miłość Jego dla nas zniszczeniem dla wszystkich. – Pluńmy po trzykroć na zgubę im, po trzykroć przeklęstwo im!”.
Pankracy pyta Przechrztę, czy ten zna przypadkiem hrabiego Henryka, ponieważ chciałby, aby się do niego udał i przyprowadził przed jego oblicze na ważną rozmowę, która ma się odbyć pojutrze w nocy, zupełnie potajemnie. Przechrzta pyta, ilu dostanie w tym celu ludzi do pomocy, na co otrzymuje natychmiastową odpowiedź, iż udać ma się tylko i wyłącznie sam, gdyż jego strażą ma być imię Pankracego, zaś jego plecami „szubienica, na której powiesiliście Barona zawczoraj”. A jeśli Henryk go zamknie w więzieniu albo zabije, wówczas Przechrzta zostanie męczennikiem za Wolność Ludu.
Leonard dziwi się Pankracemu, że ten chce rozmawiać z wrogiem, podczas gdy wokoło szaleje dziki tłum, który domaga się natychmiastowej zemsty, przelewu krwi i nastania zupełnie nowych rządów – rządów należących do prostych ludzi, nie zaś do arystokracji, jak też było do tej pory. Wychodzi również na jaw, iż panowie ukrywają się w okopach Świętej Trójcy i oczekują na przybycie rewolucjonistów „jak noża gilotyny”. Przez Pankracego przemawia pycha, albowiem jest pewien zwycięstwa swoich zwolenników, arystokratom zwiastuje zatem rychłą klęskę: „Wszystko jedno – oni stracili siły ciała w rozkoszach, siły rozumu w próżniactwie – jutro czy pojutrze legnąć muszą”. Leonard pyta więc, co jest powodem wstrzymania się od ostatecznego ataku, na co Pankracy odpowiada krótko, że jego własna, niczym nie przymuszona wola, od której przecież nie powinno być żadnego odwołania. Leonard zarzuca mu zdradę, przestaje wierzyć w jego szczere intencje, ażeby doprowadzić lud do zwycięstwa, później jednak opamiętuje się, lecz mówi: „Uniosłem się, przyznaję – ale nie boję się kary. – Jeśli śmierć moja za przykład służyć może, sprawie naszej hartu i powagi dodać, rozkaż”. Widząc ten gorliwość, główny przywódca nie chce mu zrobić krzywdy, albowiem dostrzega w swym rozmówcy rzeczywistego bojownika o wolność i sprawiedliwość, pragnie więc pozostawić go zupełnie nietkniętym. Godzą się i zaczynają rozmowę na temat wszelkich przygotowań do ostatecznej walki: „Czy posłałeś do magazynu po dwa tysiące ładunków?”, „A składka szewców oddana do kasy naszej?”. Po chwili temat ten schodzi na hrabiego Henryka, o którego ponownie dopytuje się Pankracy. Leonard odpowiada, iż nie obchodzi go los panów, zatem również i los Henryka, który należy do warstwy obecnie rządzących. Pankracy przyznaje, że interesuje go ta postać, ponieważ – tak jak i on sam – jest wodzem, tyle że obozu wrogów. Z tego tytułu pragnie się z nim spotkać osobiście, spojrzeć w oczy i próbować namówić na przejście na ich stronę, zrzeczenie się swoich przekonań, swego szlachectwa. Pankracy dostrzega w Henryku nie tylko „zabitego arystokratę”, ale również poetę. Leonard przy odejściu pyta raz jeszcze, czy jego pochopne podejrzenie zostaje mu wybaczone, na co wódz rzecze mu: „Zaśnij spokojnie – gdybym ci nie przebaczył, już byś zasnął na wieki”. Zastrzega sobie jednak, że ma się on wybrać wraz z nim na potajemne spotkanie z Henrykiem. Oboje rozstają się.
Pankracy zostaje sam. Myśli o równorzędnym sobie wodzu. Czuje, że to nie jest zwyczajny wróg, którego mógłby po prostu pokonać. Zanim to uczyni, chciałby go wpierw przekonać do swoich racji i w miarę, gdyby przystał na takie rozwiązanie, darowałby mu dawne winy. Z tego też względu wygłasza monolog: „Dlaczegóż mnie, wodzowi tysiąców, ten jeden człowiek na zawadzie stoi? – Siły jego małe w porównaniu z moimi- kilkaset chłopów, ślepo wierzących jego słowu, przywiązanych miłością swojskich zwierząt… To nędza, to zero. – Czemuż tak pragnę go widzieć. omamić? – Czyż duch mój napotkał równego sobie i na chwilę się zatrzymał? – Ostatnia to zapora dla mnie na tych równinach – trza ją obalić, a potem… Myśli moja, czyż nie zdołasz łudzić siebie jako drugich łudzisz – wstydź się, przecię ty znasz swój cel; ty jesteś myślą – panią ludu – w tobie zeszła się wola i potęga wszystkich – i co zbrodnią dla innych, to chwałą dla ciebie. – Ludziom podłym, nieznanym nadałaś imiona – ludziom bez czucia wiarę nadałaś – świat na podobieństwo swoje – świat nowy utworzyłaś naokoło siebie – a sama błąkasz się i nie wiesz, czym jesteś. – Nie, nie, nie – ty jesteś wielką!”. Po tych słowach siada na krześle i rozpoczyna dalsze rozmyślania.
Następuje zmiana miejsca akcji. Mąż przebrany w czarny płaszcz idzie w towarzystwie Przechrzty. Przemierza bór, w którym znajduje się kilka szałasów, namiotów, jest tam także łąka, szubienica, ludzie rozpalają ogniska i skupiają się wokół nich. Mąż, idąc, obserwuje wszystko to, co się w tym miejscu dzieje. Henryk nakazuje Przechrzcie, żeby nie dawał po sobie poznać, że prowadzi wroga, obcego człowieka – ma z nim rozmawiać jak z dawnym znajomym, a przy okazji odpowiadać na wszystkie zadane przez niego pytania, ponieważ w przeciwnym razie zabije go, gdyż w gruncie rzeczy nie dba o jego życie wcale. Pierwszą rzeczą, która zwraca jego szczególną uwagę, jest tajemniczy taniec. Przechrzta odpowiada, iż jest to „taniec wolnych ludzi”. Taniec ten wygląda w ten sposób, iż kobiety i mężczyźni szaleją wokół szubienicy, śpiewają przy tym złe, szatańskie pieśni: „Chleba, zarobku, drzewa na opał w zimie, odpoczynku w lecie! – Hura – hura ! Bóg nad nami nie miał litości – hura – hura! Królowie nad nami nie mieli litości – hura – hura! Panowie nad nami nie mieli litości – hura! My dziś Bogu, królom i panom za służbę podziękujem – hura – hura!”.
Mąż zwraca się do pewnej Dziewczyny, iż raduje go widok takiej wesołej, rumianej niewiasty. Na to ona reaguje tymi oto słowami: „A dyć tośmy długo na taki dzień czekały. – Juści, ja myłam talerze, widelce szurowała ścierką, dobrego słowa nie słyszała nigdy – a dyć czas, czas, bym jadła sama – tańcowała sama – hura!”. Mąż odpowiada jedynie: „Tańcuj, Obywatelko”.
Pod dębem siedzi kilkoro lokajów, którzy nawzajem chwalą się, że dopiero co zabili swoich panów. Cieszą się także, że dopiero podczas morderczej pracy u ludzi z wyższych sfer, pucując ich buty, ścinając im włosy, w pocie czoła to czyniąc – dopiero wówczas poznali swe rzeczywiste prawa i postanowili je wyegzekwować, bez tego wyzysku nie mieliby pewnie o tych prawach najprawdopodobniej bladego pojęcia.
W dalszej kolejności Mąż natrafia na Chór Rzeźników, który wykrzykuje: „Obuch i nóż to broń nasza – szlachtuz to życie nasze.- Nam jedno czy bydło, czy panów rznąć. Dzieci siły i krwi, obojętnie patrzym na drugich, słabszych i bielszych – kto nas powoła, ten nas ma – dla panów woły, dla ludu panów bić będziem. Obuch i nóż broń nasza – szlachtuz życie nasze – szlachtuz – szlachtuz – szlachtuz”.
Kiedy Mąż wita się z pewną kobietą per „pani”, Przechrzta zwraca mu uwagę, by używał raczej innych słów, tj. „obywatelka” albo „wolna kobieta”. Na to Kobieta odpowiada mu: „Jestem swobodną jako ty, niewiastą wolną, a towarzystwu za to, że mi prawa przyznało, rozdaję miłość moją (…) Nie, te drobnostki zdarłam przed wyzwoleniem moim – z męża mego, wroga mego, wroga wolności, który mnie trzymał na uwięzi”. Henryk jest zatem świadkiem zepsucia moralnego, totalnego wyniszczenia zasad nawet u tak czystych istot, jakimi powinny być kobiety.
Kolejną postacią, która przewija się w obozie i którą dostrzega Mąż, jest Bianchetti – „dziwny żołnierz – oparty na szabli obosiecznej, z główką trupią na czapce, z drugą na felcechu, ż trzecią na piersiach”, „sławny Bianchetti, taki dziś kondotier ludów, jako dawniej bywali kondotiery książąt i rządów”. Mąż pyta mu się, nad czym się tak zadumał. Bianchetti wskazuje na „lukę między jaworami”, gdzie dojrzeć można osadzony na górze zamek, a wokół niego „mury, okopy i cztery bastiony” i poczyna zdradzać, jak ma zamiar zdobyć ów zamek, ale powstrzymuje go przed tym Przechrzta.
Mąż jest świadkiem dalszych obrazów ogromnej nędzy, rządzy zemsty, rozpusty i zepsucia obyczajów. Nie ma podziałów na ludzi czystych, niewinnych i na tych złych, wszyscy wydają się być równi w swym opętaniu i szaleństwie, nawet dzieci i kobiety śpiewają szatańskie pieśni, domagają się przemocy i przelewu krwi. Szczególnie agresywnie wypowiada się Chór Chłopów, który w zastraszającym tempie zbliża się do obozu rewolucjonistów: „Naprzód, naprzód, pod namioty, do braci naszych – naprzód, naprzód, pod cień jaworów, na sen, na miłą wieczorną gawędkę – tam dziewki nas czekają – tam woły pobite, dawne pługów zaprzęgi, czekają nas. (…)Wróć mi wszystkie dni pańszczyzny. (…)Wskrzesz mi syna, Panie, spod batogów kozackich. (…)Upiór ssał krew i poty nasze – mamy upiora – nie puścim upiora – przez biesa. przez biesa, ty zginiesz wysoko, jako pan, jako wielki pan, wzniesion nad nami wszystkimi. – Panom tyranom śmierć – nam biednym, nam głodnym. Nam strudzonym jeść, spać i pić. – Jako snopy na polu, tak ich trupy będą – jako plewy w młockarniach, tak perzyny ich zamków – przez kosy nasze, siekiery i cepy, bracia, naprzód!”.
Mąż zwraca się do Przechrzty: „Wasze pieśni, ludzie nowi, gorzko brzmią w moich uszach – czarne postacie z tyłu, z przodu, po bokach się cisną, a pędzone wiatrem blaski i cienie przechadzają się po tłumie jak żyjące duchy”. Po drodze widzi i słyszy jeszcze Chór Zabójców, Chór Filozofów(„My ród ludzki dźwignęli z dzieciństwa . My prawdę z łona ciemności wyrwali na jaśnią. – Ty za nią walcz, morduj i giń”), Chór Artystów („Na ruinach gotyckich świątynię zbudujem tu nową – obrazów w niej ni posągów nie ma – sklepienie w długie puginały, filary w osiem głów ludzkich, a szczyt każdego filara jako włosy, z których się krew sączy – ołtarz jeden biały – znak jeden na nim – czapka wolności – hurracha!”) oraz Chór Duchów („Strzegliśmy ołtarzy i pomników świętych – odgłos dzwonów na skrzydłach nosiliśmy wiernym – w dźwiękach organów były głosy nasze – w połyskach szyb katedry, w cieniach jej filarów, w blaskach pucharu świętego, w błogosławieństwie Ciała Pańskiego było życie nasze. Teraz gdzie się podziejemy?”).
Mąż porównuje tę chwilę niepewności, w której oczekuje na nieznanego sobie zupełnie człowieka, do momentu, w którym Brutusowi-zdrajcy ukazał się niegdyś duch Cezara: „Za chwilę stanie przede mną człowiek bez imienia, bez przodków, bez anioła stróża.- co wydobył się z nicości i zacznie może nową epokę, jeśli go w tył nie odrzucę nazad, nie strącę do nicości. Ojcowie moi, natchnijcie mnie tym, co was panami świata uczyniło – wszystkie lwie serca wasze dajcie mi do piersi- powaga skroni waszych niechaj się zleje na czoło moje.- Wiara w Chrystusa i Kościół Jego, ślepa, nieubłagana, wrząca, natchnienie dzieł waszych na ziemi, nadzieja chwały nieśmiertelnej w niebie, niechaj zstąpi na mnie, a wrogów będę mordował i palił, ja, syn stu pokoleń, ostatni dziedzic waszych myśli i dzielności, waszych cnót i błędów”. Nadchodzi godzina dwunasta, wówczas Henryk zapowiada, iż jest już gotowy do odbycia konfrontacji z drugim wodzem.
Dochodzi do spotkania Pankracego z Henrykiem. Ten pierwszy wyśmiewa się z wiary Męża, mówi, że jego własna jest lepsza i silniejsza. Arystokrata zapewnia, że nie wyrzeknie się wiary jego ojców, którzy przekazali mu „w spadku” panowanie i władzę nad ludem, że wszystko, co czyni, czyni w imieniu Boga, w którego wierzy. Pankracy próbuje przekonać Henryka i zmusić do przejścia na swoją stronę. Nie udaje mu się to, ponosi w tym druzgocącą klęskę. Co więcej – Henryk broni swej klasy, lecz raczej nie tego, jak ona wygląda w tej chwili, ale tego, jak wyglądać powinna, a więc szlachetnej arystokracji, której powierzone zostało opiekowanie się ludem, gdyż tylko taki porządek rzeczy może zagwarantować stałość i zgodę na świecie. Oboje rozstają się, każdy w swoim kierunku, każdy coraz bardziej zdeterminowany do walki.
Część czwarta:
a) opis:
Następuje tutaj „odautorski” opis okopów zamku Świętej Trójcy, gdzie też gromadzi się obóz arystokracji, której przewodzi Henryk: „Od baszt Świętej Trójcy do wszystkich szczytów skał, po prawej, po lewej, z tyłu i na przodzie leży mgła śnieżysta, blada, niewzruszona, milcząca, mara oceanu , który niegdyś miał brzegi swoje, gdzie te wierzchołki czarne, ostre, szarpane, i głębokości swoje, gdzie dolina, której nie widać, i słońce, które jeszcze się nie wydobyło. Na wyspie granitowej, nagiej, stoją wieże zamku, wbite w skałę pracą dawnych ludzi i zrosłe ze skałą jak pierś ludzka z grzbietem u centaura . – Ponad nimi sztandar się wznosi, najwyższy i sam jeden wśród szarych błękitów”.
b) dramat właściwy:
Arcybiskup oficjalnie mianuje Henryka przodownikiem, wodzem obozu arystokratów, powierza mu misję obrony przed obcą religią, aby zachował ciągłość tradycji chrześcijańskiej w swoim narodzie. Obarcza go więc odpowiedzialnością za cały lud. Wszyscy popierają Henryka i przysięgają mu wierność oraz posłuszeństwo do samego końca trwania walk (początkowo proponują mu pertraktacje z drugim obozem, lecz Mąż grozi im za to śmiercią na miejscu).
Mąż pyta, gdzie jest jego syn. Jakub odpowiada, iż zamknął się w celi w wieży północnej i że śpiewa tam prorockie pieśni. Orcio przepowiada ojcu rychłą klęskę jego wojska, albowiem słyszy jęki i widzi oczyma wyobraźni rozlewy krwi. Mężowi wydaje się, że jego syn oszalał i że to tylko omamy, nie wierzy w jego proroctwa, boi się tego słuchać. Odzywają się rozmaite głosy, które wieszczą tragiczny koniec Henrykowi: „Za to, żeś nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie, prócz siebie i myśli twych, potępion jesteś – potępion na wieki” – ten zaś nie widzi nikogo, ale głosy te wciąż odbijają się w jego uszach, co potęguje jego zdezorientowanie. Orcio mówi ojcu, że widział właśnie matkę, która kazała mu coś powiedzieć, lecz w tej chwili mdleje i nie zdąża dokończyć słowa. Mąż przeklina Marię, iż znowu nachodzi ich dziecko.
Klęska obozu arystokratów jest nieunikniona, Henryk chce jednak umrzeć z godnością, wraz ze wszystkimi. Co więcej – zaczyna wytykać rozmaite błędy ludziom z własnej klasy, np.: „A ty, czemu przepędziłeś wiek młody na kartach i podróżach daleko od Ojczyzny?” lub „A ty, czemu uciskałeś poddanych?”. Na te słowa poddani chcą go wydać Pankracemu, lecz Mąż przypomina, że mimo wszystko jest jednym z nich i że wiele wspólnie razem zrobili do tej pory, np.: „Z wami rozbiłem się na skałach Dunaju – Hieronimie, Krzysztofie, byliście ze mną na Czarnym Morzu”, po czym pyta: „Wyście uciekli do mnie od złego pana. – A teraz mówcie – pójdziecie za mną czy zostawicie mnie samego, ze śmiechem na ustach, żem wpośród tylu ludzi jednego człowieka nie znalazł?”.
Mąż prosi Boga o odwagę. W pewnym momencie słychać przeraźliwy strzał – okazuje się, że od strzału tego padł trafiony kulą sam Orcio. Na widok ten Henryk postanawia rzucić się w przepaść, lecz zanim to czyni, wypowiada znaczące słowa: „Poezjo, bądź mi przeklęta, jako ja sam będę na wieki! – Ramiona, idźcie i przerzynajcie te wały!”. Nadchodzi Pankracy i Leonard, ten pierwszy na wiadomość o samobójstwie Henryka, mówi do arystokratów: „on jeden spośród was dotrzymał słowa. – Za to chwała jemu, gilotyna wam”. Oboje dostrzegają bardzo jasne, przeszywające wzrok promienie słońca. Pankracy dostrzega w tych promieniach samego Chrystusa: „Jak słup śnieżnej jasności stoi ponad przepaściami – oburącz wsparty na krzyżu, jak na szabli mściciel. – Ze splecionych piorunów korona cierniowa”. Prosi o odrobinę ciemności, po czym krzyczy: „Galilaee vicisti!” („Galilejczyku, zwyciężyłeś”). Po tych słowach, w objęciach Leonarda, Pankracy umiera.
Opracowanie: Marta Akuszewska
Bibliografia: Zygmunt Krasiński “Nie Boska Komedia”, oprc. J. Kleiner, wyd. 7, Wrocław 1962
http://lektury.crib.pl/book/export/html/48907