MEMENTO ** KRAINA CYTAT „Komunizm to władza, naga, niczym nieograniczona, z definicji dopuszczająca każdą skuteczną metodę swej obrony i ekspansji. Reszta to tylko forma bez znaczenia, może się zmieniać i dostosowywać. To władza zła nad dobrem, wszystkiego co w człowieku najgorsze nad tym co najlepsze, władza kanalii i degeneratów nad ludźmi szlachetnymi. Oczywiście możemy analizować dekoracje, jak ktoś lubi tracić czas, jest głupi lub tchórzliwy - tylko po co?”
środa, 23 kwietnia 2014
Przeklęta NEOPRL
Wpisał: kokos26
22.04.2014.
„Ludzie Czerskiej” i „Ludzie Unii Wolności”, czyli duet złożony z konającego i nieboszczki
Ojciec Dyrektor kontra Tate Redaktor
kokos26 - 22 Kwiecień, 2014 http://niepoprawni.pl/blog/217/ojciec-dyrektor-kontra-tate-redaktor
Z okazji 25 rocznicy geszeftu stulecia i proklamowania PRL-bis, czyli Polskiej Republiki Lewacko-Libertyńskiej, „Gazeta Wyborcza” wraz z TVN ogłosiły plebiscyt, którego celem jest utworzenie listy „Ludzi Wolności”, czyli takich osób, które miałyby się stać dla wszystkich Polaków tej wolności symbolami. Przyglądając się zgłaszanym kandydaturom widać wyraźnie, że tak naprawdę chodzi o coś zupełnie innego.
Prawdziwym celem akcji jest wdrukowanie w głowy mieszkańców nadwiślańskiego kraju wielkiego historycznego fałszerstwa, według którego „Ludzie Wolności” to głównie „Ludzie Czerskiej” i „Ludzie Unii Wolności”, czyli duetu złożonego z konającego i nieboszczki.
Tak się nieprzypadkowo złożyło, że obaj organizatorzy plebiscytu, GW i TVN, przez te wszystkie lata najmocniej zasłużyli się w dziele atakowania oraz próbach zniszczenia człowieka, który bardziej niż cała ta czerwono-różowa hołota wzięta do kupy zasługuje na tytuł „Człowieka Wolności”.
Mam tu na myśli ojca Tadeusza Rydzyka, który na przekór wszystkiemu poczuł się człowiekiem wolnym i mimo zmasowanych wieloletnich ataków, kłód rzucanych mu pod nogi, medialnych oszczerstw i paszkwili idących w tysiące czy prowokacji w iście ubeckim i esbeckim stylu potrafił tym pragnieniem prawdziwej wolności zarazić Polaków.
Te dwadzieścia pięć ostatnich lat to według mnie wielka wojna ideologiczna wydana prawdziwej Polsce, a jej symbolami są Polak, kapłan i wielki patriota, Ojciec Tadeusz Rydzyk, mający po drugiej stronie barykady zapiekłego przeciwnika i symbol Polski nie dla Polaków, czyli Tate Adama Michnika.
Warto przyjrzeć się drogom, jakie przez te wszystkie lata przebyli obaj adwersarze i wydać werdykt, mówiący, kto ten czas lepiej wykorzystał i jak ta „Polska równych szans dla wszystkich” wyglądała w przepadku Ojca Rydzyka i Tate Michnika. Kto o tę wolność rzeczywiście każdego dnia walczył i wyrąbywał ją niczym górnik kilofem na kopalnianym przodku, a kto jej odmawiał tym, którzy nie uzyskali przy okrągłym stole koncesji i nie zostali namaszczeni przez czerwono-różowych zdrajców na tych, którym z rozdzielnika przynależy tytuł „wiodącego i opiniotwórczego medium”.
Zimny chów Ojca Dyrektora
Od 1986 do 1991 roku redemptorysta ojciec Tadeusz Rydzyk przebywał krótko we Włoszech, a później w NRF, gdzie był kapelanem w klasztorze w Oberstaufen. W diecezji augsburskiej działała lokalna rozgłośnia o nazwie Radio Maria International w Balderschwang i to właśnie z nią polski zakonnik nawiązał współpracę i tam uczył się funkcjonowania mediów. To wówczas zakiełkowała myśl stworzenia w Polsce rozgłośni Radio Maryja.
Ojciec Tadeusz Rydzyk wrócił do Polski z 80 fenigami w kieszeni i zamieszkał w toruńskim klasztorze redemptorystów. Jednak głównym kapitałem założycielskim było całkowite zawierzenie Maryi oraz wielkie umiłowanie własnej Ojczyzny. Historia Radia Maryja zaczęła się w 1991 roku od małej rozgłośni w Bydgoszczy, a dzisiaj nadaje ono swój program ze 123 nadajników UKF na całą Polskę oraz przez satelity do całej Europy i Ameryki Północnej. Choć publicystyka w ramówce rozgłośni nie stanowi nawet 15% to właśnie ona zaczęła wywoływać największa furię „rycerzy wolności” z Czerskiej.
Powstał pierwszy wyraźny wyłom w medialnym murze, za który wcześniej wyrzucono ludzi niewygodnych dla Systemu III RP. To właśnie na antenie toruńskiej rozgłośni odzyskali oni głos, a ojciec Tadeusz Rydzyk stał się wrogiem numer jeden Salonu. Warto, aby pamiętali o tym ci przedstawiciele prawicowych [pseudo- md] mediów, którzy samozwańczo przybierają dzisiaj tytuły „partyzantów wolnego słowa”.
Obecnie oprócz Radia Maryja istnieją takie dzieła toruńskiego redemptorysty, jak TV Trwam, ogólnopolska gazeta codzienna „Nasz Dziennik”, Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej- uczelnia wyższa kształcąca młodzież w duchu patriotycznym, wybudowana od fundamentów wraz z akademikami dzięki ofiarności rodaków, w tym Polonii z bardzo znaczącym wsparciem Pana Jana Kobylańskiego, wielkiego Polaka i Prezesa USOPAŁ mieszkającego w Urugwaju.
Jeżeli dodamy do tego jeszcze wielki sukces toruńskiej geotermii i w końcu wywalczone miejsce na cyfrowym multipleksie dla TV Trwam to mamy obraz wielkich spektakularnych osiągnięć, które w każdym normalnym demokratycznym państwie przysparzałyby władzy dumy z powodu wielkiego przebudzenia się społeczeństwa obywatelskiego, które od początku do dnia dzisiejszego finansowo i zupełnie dobrowolnie wspiera te wszystkie dzieła. Jest to ewenement nie tylko na skalę europejską, ale i światową.
Warto też przypomnieć, że do zaciekle atakujących toruńskie media „wolnościowców” z Czerskiej i Wiertniczej, polityków, księży- „patriotów” i wszelkiego rodzaju lewactwa dołączyły już oficjalnie w 2007 roku środowiska żydowskie. Oto komunikat, jaki pojawił się na internetowej stronie Ambasady USA w Warszawie po reaktywowaniu w Polsce po 70 latach żydowskiej loży B’nai B’rith, czyli Synów Przymierza:
„9 września przy okazji otwarcia nowej loży B’nai B’rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej organizacji – prezesem Moishem Smithem i wiceprezesem Danem Mariaschinem. Omówiono m.in. sprawę ustawodawstwa dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. Otwarcie warszawskiej loży B’nai B’rith oznacza odrodzenie się tej organizacji żydowskiej w Polsce po niemal 70 latach nieobecności.”
Oto żydowska loża, działająca na terenie RP, w ambasadzie obcego mocarstwa postanowiła „zająć się kwestiami” związanymi z legalnie działającymi katolickimi mediami w ponoć suwerennym i demokratycznym kraju. Mamy tutaj do czynienia z kuriozum i wyjątkowym tupetem oraz demaskacją kompletnej bezradności polskiego państwa. Cała ta organizacja tylko po tym komunikacie powinna być od razu zdelegalizowana, podobnie jak miało to miejsce w 1938 roku. Tajemnicą Poliszynela jest bowiem skrywana prawda, że Synowie Przymierza powołani zostali do realizowania na całym świecie woli i celów „żydowskiej arystokracji”.
Jak widzimy „zimny chów”, jakiemu poddany został Ojciec Dyrektor, ciągłe ataki i piętrzone trudności, uodporniły jedynie redemptorystę z Torunia do tego stopnia, że stał się on twardym graczem w walce o wolną niepodległą i katolicką Polskę, a cały czas w jego głowie kiełkują nowe pomysły i plany, takie jak powołanie do życia katolickiej wytwórni filmowej. Alleluja i do przodu, Ojcze Dyrektorze.
Cieplarnia Tate Redaktora
Nie wiadomo ile fenigów miał w kieszeni Adam Michnik w czasie, kiedy trwały obrady okrągłego stołu i prawdę mówiąc nie jest to istotne. Dostał on bowiem, na mocy porozumień zawartych tam z komunistami wszystko na tacy: począwszy od lokalu przez przydział papieru, drukarnię, telefony po kolportaż. Jeżeli wcześniej porównałem Ojca Dyrektora do górnika, który kilofem, w pocie czoła, wrąbuje ścianę na przodku kopalnianego chodnika, to Michnik nawet nie zasiadł w nowoczesnym kombajnie wydobywczym, ale podstawiono mu raczej gotowy pociąg towarowy, załadowany posegregowanym już urobkiem.
„Gazeta Wyborcza” była bowiem elementem pakietu w tym geszefcie zawartym w 1989 roku i na dodatek od razu zyskała pozycję absolutnego monopolisty, pozostając przez niemal rok jedynym dziennikiem ukazującym się na rynku i niekojarzonym z władzami PRL. Jeżeli do tego dodamy jeszcze panujący wówczas entuzjazm i przeświadczenie większości Polaków, że „Wyborcza” reprezentować będzie wszystkie nurty opozycji, to nie dziwi, że sprzedaż sięgać zaczęła wielu setek tysięcy egzemplarzy. Można śmiało powiedzieć, że czytało ją codziennie kilka milionów Polaków.
Ileż trzeba mieć w sobie arogancji, tupetu i bezczelności, aby startując w tak uprzywilejowanej i komfortowej sytuacji ośmielać się atakować prawdziwie wolne media, którym nie tylko niczego nie podano na tacy, ale korzystano z każdej okazji, by utrudniać im życie, a w konsekwencji próbować je zniszczyć.
Cieplarniany chów Michnika i spółki w III RP najwyraźniej nie wyszedł mu na dobre i jasno widać, że bez kroplówek ze spółek skarbu państwa „nasz rycerz wolności” długo już nie pociągnie. Sprzedaż gazety lawinowo spada i aż trudno uwierzyć, że jeszcze siedem lat temu, w 1997 roku średnia dzienna sprzedaż wynosiła 400 tysięcy egzemplarzy. Dziś za akcję Agory można sobie strzelić dwa piwka, a jeszcze nie tak dawno jej właściciela stać było na butelkę whisky.
Nie wiem czy Michnik zdaje sobie sprawę z tego, że nadymanie się jego środowiska i organizowanie plebiscytu, w którym swoi mają wyłonić swoich wygląda kuriozalnie i komicznie. Tego już dzisiaj nie kupi nikt prócz topniejącej garstki akolitów i ćwierćinteligentów.
Najlepiej plebiscyt organizowany przez GW i TVN podsumowała aktorka Joanna Szczepkowska mówiąc:
Jak się mogę czuć, kiedy czytam: „Rusza plebiscyt »Ludzie Wolności«, organizowany przez TVN i »Gazetę Wyborczą« z okazji 25-lecia odrodzenia wolnej Polski”. Jak się mogę czuć, kiedy już wiem, aż za dobrze, jakimi metodami te media sterują polem wolności? Jak mogę się czuć, jeśli czytam, że właśnie „Gazeta Wyborcza” i TVN będą proponowały „ludzi wolności”, a ich odbiorcy zdecydują, kto zasługuje na to miano, a kto nie. Jak mogę się czuć, skoro jest oczywiste, że w tym przypadku „krąg ludzi wolności” to osoby, którym te właśnie media pozwoliły zaistnieć, o których informowały i dynamizowały każdy krok ich działalności.
Można te ostatnie 25 lat podsumować takim dość obrazowym porównaniem.
Ojciec Dyrektor to odważny wytrawny himalaista, który śmiało i konsekwentnie wspina się na szczyt, zaś Tate Michnik odpada od ściany, choć został tam wtaszczony przez opłacanych suto Szerpów i, co go zupełnie kompromituje, cały czas korzystał z maski tlenowej.
„Należy trzymać się z dala od podejrzanych przedsięwzięć, nawet jeżeli noszą dumnie brzmiącą nazwę”
Albert Einstein
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz