Ile dywizji ma papież? Jan Paweł II vs. Rosja
SEE
SEE
Ile
dywizji ma papież? – kpiąco pytał Józef Stalin w czasie II wojny
światowej. W przypadku Jana Pawła II okazało się, że miał ich więcej niż
Związek Sowiecki, który przestał istnieć.
Żeby w pełni docenić rolę, jaką odegrał nasz papież w zapobieżeniu wojnie w Europie, trzeba przypomnieć sowieckie plany inwazji na Europę Zachodnią. Agresywne plany wojsk Układu Warszawskiego wobec Europy stały się bardziej szczegółowe w końcu lat 60., jednak najpoważniejsze zagrożenie nastąpiło w latach 1979–1983.
Sowieckie plany inwazji na Europę
W latach 70. Związek Sowiecki miał największą na świecie armię, a jego oddziały stacjonowały w Niemczech Wschodnich, Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech. Pół miliona wojsk Układu Warszawskiego w Niemczech Wschodnich stało naprzeciwko niewiele mniejszej liczby wojsk NATO w Niemczech Zachodnich. Mimo to plany Układu Warszawskiego były jednoznacznie ofensywne. 20 sowieckich dywizji w Niemczech Wschodnich, wspieranych przez wojska NRD i sześćsettysięczny tzw. front polski, miały w ciągu kilku dni rozbić 26 dywizji NATO w RFN. Zamierzano to osiągnąć za pomocą samobójczej taktyki. Wojska Układu Warszawskiego miały przemieszczać się z prędkością nawet 100 km dziennie w tzw. atomowych korytarzach, powstałych w wyniku uderzeń jądrowych własnej artylerii i lotnictwa. Oficjalnie Sowieci zakładali straty pierwszego rzutu wojsk na poziomie 50–60 proc. Jednak pancerze czołgów miały chronić ich załogi przed promieniowaniem tylko przez cztery dni. Dlatego historycy NATO oceniają, że w rzeczywistości Sowieci „planowali wysłać wojska lądowe w pole tak, aby walczyły przez kilka dni, zanim żołnierze umrą z powodu chorób popromiennych”.
Do zwycięstwa niezbędny był zatem drugi rzut albo eszelon wojsk sowieckich, który do Niemiec mógł być szybko przerzucony tylko przez Polskę. Według płk. Ryszarda Kuklińskiego, który w Sztabie Generalnym WP opracowywał związane z tym plany, przez Polskę miało przejść ok. 50 dywizji albo 2–3 mln żołnierzy sowieckich i ok. 1 mln pojazdów po 24 drogach samochodowych. Dziewięcioma tranzytowymi liniami kolejowymi miało przejechać 3200 pociągów z wojskowym sprzętem i ładunkami.
Decydującym czynnikiem był czas, w jakim uda się wprowadzić drugi rzut wojsk sowieckich do walki w Niemczech. W wariancie ograniczonej wojny nuklearnej Moskwa liczyła, że uda jej się zakończyć działania, zanim Amerykanie zdecydują się na jądrowe uderzenia odwetowe. W wariancie wojny konwencjonalnej zaś – zanim USA uda się przerzucić wsparcie zza Atlantyku i odzyskać panowanie w powietrzu. Dlatego planowano przemarsz wojsk sowieckich przez Polskę w ciągu 7–10 dni.
Przeprowadzenie tak wielkiej operacji w niezwykle krótkim czasie wymagało jednak odpowiedniego przygotowania terenu, czyli Polski. Jak się okazuje z ujawnionych w 2010 r. dokumentów, głównym celem ćwiczonego od końca lat 60. stanu wojennego nie było zwalczanie opozycji, ale prewencyjne sparaliżowanie całego kraju na wypadek wojny i konieczności zabezpieczenia sprawnego transportu wojsk sowieckich. Ćwiczenia Kraj-73 różniły się od rzeczywiście wprowadzonego w grudniu 1981 r. stanu wojennego głównie tym, że obok restrykcji wobec ludności na Polskę miały spaść co najmniej 34 głowice jądrowe.
Gra wojenna z 1979 r. pod nazwą „Siedem dni do Renu” zakładała, że aby powstrzymać przemarsz sowieckich wojsk przez Polskę, siły NATO dokonają uderzenia nuklearnego na wszystkie przeprawy przez Wisłę – od Gdańska po Kraków. W wyniku tego uderzenia o mocy ok. 300 kiloton miała być zniszczona w 60 proc. Warszawa. Przewidywano, że w tych atakach zginie od razu ok. 2 mln Polaków. Jak przekonywał Kukliński, atakowanie przez Amerykanów „bronią jądrową dywizji radzieckich na terytorium ZSRR było zbyt ryzykowne, gdyż oznaczało automatyczną ripostę na kontynent amerykański. Użycie tej broni na terytoriach państw NATO mijałoby się z celem obrony, gdyż oznaczałoby wysadzenie samego siebie w powietrze. Czy była jeszcze jakaś możliwość? Tak. Pomiędzy terytorium ZSRR a państwami NATO był pas ziemi niczyjej – terytorium Polski i Czechosłowacji”.
Gra o Polskę
Kiedy nad Polską zawisła groźba nuklearnego holocaustu, w październiku 1978 r. papieżem został Karol Wojtyła, arcybiskup Krakowa, który już jako Jan Paweł II odbył w czerwcu 1979 r. pierwszą pielgrzymkę do Polski. Według relacji Kuklińskiego, Sowieci uważali, że wszystkie ich problemy w Polsce zaczęły się od wyboru papieża. W 1981 r. podczas wizyty w Polsce marszałek Wiktor Kulikow, dowódca wojsk Układu Warszawskiego, kazał sobie wyświetlić film „Pielgrzym” z pierwszej wizyty papieża w Ojczyźnie. Jak wspominał Kukliński, „Kulikow zachowywał się jak na meczu bokserskim, głośno wyrażając swoje niezadowolenie niemal przy każdej scenie. Kulikow wściekał się, że przywódca Kościoła jest tak przyjmowany w kraju komunistycznym. Jaruzelski nie zdobył się na odpowiedź”.
Już pierwsza, lipcowa fala strajków w 1980 r. zaalarmowała Rosjan. Szerzyła się wtedy fama, że lubelscy kolejarze przyspawali do szyn pociąg z żywnością do ZSRR. Dlatego od początku tzw. kryzysu polskiego Moskwa naciskała na Jaruzelskiego, aby wprowadził stan wojenny dla przywrócenia tzw. ciągłości strategicznej Armii Czerwonej, czyli bezpieczeństwa szlaków komunikacyjnych między ZSRR a NRD.
Choć płk Ryszard Kukliński, który koordynował wszystkie przygotowania, uciekł do USA w listopadzie 1981 r., stan wojenny został sprawnie wprowadzony i okazał się niezwykle skuteczny w zastraszaniu Polaków. Po ucieczce Kuklińskiego Rosjanie mieli świadomość, że Amerykanie wszystko wiedzą również o planach inwazji na Europę Zachodnią. Nie mogło więc już być mowy o elemencie zaskoczenia. Mimo to rozpoczęto przygotowania do kolejnych wielkich ćwiczeń ataku wojsk Układu Warszawskiego.
Amerykanie wyciągnęli ze stanu wojennego inne wnioski. Uświadomili sobie, że Polska nie jest ich wrogiem, którego trzeba zniszczyć, ale że może być cennym sojusznikiem, który zatrzyma marsz sowiecki na Europę.
Jan Paweł II kontra imperium
Prezydent USA Ronald Reagan i Jan Paweł II spotkali się dopiero w czerwcu 1982 r. Poprzedniej wiosny „obu w odstępie sześciu tygodni postrzelili zabójcy i obaj przeżyli”. Jak relacjonowali Carl Bernstein i Marco Politi, już w pierwszych minutach rozmowy zgodzili się, że Bóg ocalił ich po to, aby odegrali szczególną rolę w przyszłości Europy Wschodniej. „Gdy na naszej drodze stanęły siły zła, interweniowała Opatrzność” – powiedział Reagan, a papież się z nim zgodził.
Już za prezydentury Jimmy’ego Cartera jego doradca ds. bezpieczeństwa Zbigniew Brzeziński dostarczał papieżowi wnioski z raportów Kuklińskiego. Od wiosny 1981 r. dyrektor CIA William Casey i Vernon Walters, były wicedyrektor CIA, co pół roku latali do Watykanu, by przekazać papieżowi „informacje z satelitów i podsłuchu elektronicznego, doniesień agentów wywiadu i sprawozdań z dyskusji toczonych w Białym Domu, Departamencie Stanu i CIA”. Po spotkaniu Reagana i papieża wymiana informacji została zintensyfikowana, zwłaszcza że po ucieczce Kuklińskiego Amerykanie stracili swoje najlepsze źródło w Polsce. Opinie papieża szczególnie cenił Reagan, „z utęsknieniem oczekujący relacji Waltersa i Caseya, ilekroć ci odwiedzali Watykan. Inni prezydenci Stanów czekali niecierpliwie na powrót bombowców z akcji, a on na raporty od papieża” – opisywali Bernstein i Politi. „Reagan był głęboko przeświadczony, że ten papież dopomoże zmienić świat”.
Jan Paweł II uważał, że Polacy sami, i to bez użycia przemocy, mogą sprawić, iż sowieckie plany inwazji staną się nierealne. W homilii wygłoszonej z korony Stadionu Dziesięciolecia w Warszawie papież, przywołując Apokalipsę, encyklikę Jana XXIII „Pacem in terris” o groźbie wojny nuklearnej oraz historię Hiroszimy, stwierdził, że „los Polski w 1983 r. nie może być obojętny narodom świata – zwłaszcza Europy i Ameryki”. Przypominając, jak Jan III Sobieski pod Wiedniem uratował Europę, papież powiedział, że naród „sam musi odnosić zwycięstwo, które Opatrzność Boża zadaje mu na tym etapie dziejów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nie chodzi o zwycięstwo militarne jak przed trzystu laty, ale o zwycięstwo natury moralnej”.
Jak twierdzi Jadwiga Staniszkis w książce „Postkomunizm”, „(…) już w roku 1983 (między majem a sierpniem) zaczęto na Kremlu rozważać możliwość wojskowego wycofania się z Europy Środkowej”. Co takiego wydarzyło się między majem a sierpniem 1983 r., że skłoniło Sowietów do zmiany strategii z konfrontacyjno-wojskowej na rzecz ustępstw politycznych wobec Zachodu? Wszak jeszcze między 30 maja a 9 czerwca odbyły się ostatnie, jak się okazało, czysto ofensywne ćwiczenia Układu Warszawskiego „Sojuz-83”, w których przewidywano okupację Danii, RFN, Holandii, Belgii i Francji.
Wydaje się, że tym przełomowym wydarzeniem była druga pielgrzymka Jana Pawła II do Polski w dniach 16–23 czerwca 1983 r. Na zakończenie transmitowanej przez telewizję mszy na krakowskich błoniach ponaddwumilionowy tłum zgodnie odśpiewał „Boże, coś Polskę” z zakończeniem „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”, z rękoma wzniesionymi w kształcie litery „V” na znak zwycięstwa. Jeśli oglądał to marszałek Kulikow, który tak „lubił” papieskie pielgrzymki do Polski, to musiał dojść do wniosku, że nie przeprowadzi wojsk drugiego rzutu przez Polskę nie tylko w tydzień, ale nawet w miesiąc. W liście do czechosłowackiego ministra obrony, oceniającym ćwiczenia Sojuz-83 z 2 sierpnia 1983 r., Kulikow pisał jak ktoś, kto właśnie stracił wiarę w sukces planowanej od lat operacji.
Lekcja, jakiej udzielili Sowietom Polacy pod wodzą Jana Pawła II, sprawiła, że Moskwa porzuciła plany wojskowej konfrontacji i zdecydowała się na pierestrojkę relacji z Zachodem. Jak zauważył papież, „pierestrojka to lawina, którą myśmy spowodowali i która potoczy się dalej. Bez Solidarności by jej nie było”.
Jan Paweł II w czerwcu 1999 r. stwierdził w przemówieniu przed polskim sejmem, że wydarzenia w Polsce w latach 1980–1989 przyniosły „nie tylko upragnioną wolność, ale w sposób decydujący przyczyniły się do upadku murów, które przez niemal półwiecze oddzielały od wolnego świata społeczeństwa i narody naszej części kontynentu. Te historyczne przemiany zapisały się w dziejach jako przykład i nauka, że w dążeniu ku wielkim celom życia zbiorowego człowiek, krocząc swym historycznym szlakiem, może wybrać drogę najwyższych aspiracji ludzkiego ducha. Może i powinien przede wszystkim wybrać postawę miłości, braterstwa i solidarności, postawę szacunku dla godności człowieka, a więc te wartości, które wtedy zadecydowały o zwycięstwie bez jakże groźnej konfrontacji atomowej”.
Podsumowując, można powiedzieć, że Polacy nie powinni skąpić datków na dokończenie budowy świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Taki hołd, jaki złożyli papieżowi górale w 1997 r., powinni złożyć wszyscy Polacy. Z okazji zbliżającej się kanonizacji warto rozważyć np. budowę w Krakowie kopca Jana Pawła II na wzór kopca Kościuszki i Piłsudskiego. Sejm RP powinien uhonorować i wspomóc weteranów Solidarności, gdyż to ich pokojowa walka o niepodległość w latach 1980–1989 zapobiegła wojnie jądrowej w Europie i przyczyniła się do pokonania imperium.
http://niezalezna.pl/42450-ile-dywizji- ... i-vs-rosja
Żeby w pełni docenić rolę, jaką odegrał nasz papież w zapobieżeniu wojnie w Europie, trzeba przypomnieć sowieckie plany inwazji na Europę Zachodnią. Agresywne plany wojsk Układu Warszawskiego wobec Europy stały się bardziej szczegółowe w końcu lat 60., jednak najpoważniejsze zagrożenie nastąpiło w latach 1979–1983.
Sowieckie plany inwazji na Europę
W latach 70. Związek Sowiecki miał największą na świecie armię, a jego oddziały stacjonowały w Niemczech Wschodnich, Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech. Pół miliona wojsk Układu Warszawskiego w Niemczech Wschodnich stało naprzeciwko niewiele mniejszej liczby wojsk NATO w Niemczech Zachodnich. Mimo to plany Układu Warszawskiego były jednoznacznie ofensywne. 20 sowieckich dywizji w Niemczech Wschodnich, wspieranych przez wojska NRD i sześćsettysięczny tzw. front polski, miały w ciągu kilku dni rozbić 26 dywizji NATO w RFN. Zamierzano to osiągnąć za pomocą samobójczej taktyki. Wojska Układu Warszawskiego miały przemieszczać się z prędkością nawet 100 km dziennie w tzw. atomowych korytarzach, powstałych w wyniku uderzeń jądrowych własnej artylerii i lotnictwa. Oficjalnie Sowieci zakładali straty pierwszego rzutu wojsk na poziomie 50–60 proc. Jednak pancerze czołgów miały chronić ich załogi przed promieniowaniem tylko przez cztery dni. Dlatego historycy NATO oceniają, że w rzeczywistości Sowieci „planowali wysłać wojska lądowe w pole tak, aby walczyły przez kilka dni, zanim żołnierze umrą z powodu chorób popromiennych”.
Do zwycięstwa niezbędny był zatem drugi rzut albo eszelon wojsk sowieckich, który do Niemiec mógł być szybko przerzucony tylko przez Polskę. Według płk. Ryszarda Kuklińskiego, który w Sztabie Generalnym WP opracowywał związane z tym plany, przez Polskę miało przejść ok. 50 dywizji albo 2–3 mln żołnierzy sowieckich i ok. 1 mln pojazdów po 24 drogach samochodowych. Dziewięcioma tranzytowymi liniami kolejowymi miało przejechać 3200 pociągów z wojskowym sprzętem i ładunkami.
Decydującym czynnikiem był czas, w jakim uda się wprowadzić drugi rzut wojsk sowieckich do walki w Niemczech. W wariancie ograniczonej wojny nuklearnej Moskwa liczyła, że uda jej się zakończyć działania, zanim Amerykanie zdecydują się na jądrowe uderzenia odwetowe. W wariancie wojny konwencjonalnej zaś – zanim USA uda się przerzucić wsparcie zza Atlantyku i odzyskać panowanie w powietrzu. Dlatego planowano przemarsz wojsk sowieckich przez Polskę w ciągu 7–10 dni.
Przeprowadzenie tak wielkiej operacji w niezwykle krótkim czasie wymagało jednak odpowiedniego przygotowania terenu, czyli Polski. Jak się okazuje z ujawnionych w 2010 r. dokumentów, głównym celem ćwiczonego od końca lat 60. stanu wojennego nie było zwalczanie opozycji, ale prewencyjne sparaliżowanie całego kraju na wypadek wojny i konieczności zabezpieczenia sprawnego transportu wojsk sowieckich. Ćwiczenia Kraj-73 różniły się od rzeczywiście wprowadzonego w grudniu 1981 r. stanu wojennego głównie tym, że obok restrykcji wobec ludności na Polskę miały spaść co najmniej 34 głowice jądrowe.
Gra wojenna z 1979 r. pod nazwą „Siedem dni do Renu” zakładała, że aby powstrzymać przemarsz sowieckich wojsk przez Polskę, siły NATO dokonają uderzenia nuklearnego na wszystkie przeprawy przez Wisłę – od Gdańska po Kraków. W wyniku tego uderzenia o mocy ok. 300 kiloton miała być zniszczona w 60 proc. Warszawa. Przewidywano, że w tych atakach zginie od razu ok. 2 mln Polaków. Jak przekonywał Kukliński, atakowanie przez Amerykanów „bronią jądrową dywizji radzieckich na terytorium ZSRR było zbyt ryzykowne, gdyż oznaczało automatyczną ripostę na kontynent amerykański. Użycie tej broni na terytoriach państw NATO mijałoby się z celem obrony, gdyż oznaczałoby wysadzenie samego siebie w powietrze. Czy była jeszcze jakaś możliwość? Tak. Pomiędzy terytorium ZSRR a państwami NATO był pas ziemi niczyjej – terytorium Polski i Czechosłowacji”.
Gra o Polskę
Kiedy nad Polską zawisła groźba nuklearnego holocaustu, w październiku 1978 r. papieżem został Karol Wojtyła, arcybiskup Krakowa, który już jako Jan Paweł II odbył w czerwcu 1979 r. pierwszą pielgrzymkę do Polski. Według relacji Kuklińskiego, Sowieci uważali, że wszystkie ich problemy w Polsce zaczęły się od wyboru papieża. W 1981 r. podczas wizyty w Polsce marszałek Wiktor Kulikow, dowódca wojsk Układu Warszawskiego, kazał sobie wyświetlić film „Pielgrzym” z pierwszej wizyty papieża w Ojczyźnie. Jak wspominał Kukliński, „Kulikow zachowywał się jak na meczu bokserskim, głośno wyrażając swoje niezadowolenie niemal przy każdej scenie. Kulikow wściekał się, że przywódca Kościoła jest tak przyjmowany w kraju komunistycznym. Jaruzelski nie zdobył się na odpowiedź”.
Już pierwsza, lipcowa fala strajków w 1980 r. zaalarmowała Rosjan. Szerzyła się wtedy fama, że lubelscy kolejarze przyspawali do szyn pociąg z żywnością do ZSRR. Dlatego od początku tzw. kryzysu polskiego Moskwa naciskała na Jaruzelskiego, aby wprowadził stan wojenny dla przywrócenia tzw. ciągłości strategicznej Armii Czerwonej, czyli bezpieczeństwa szlaków komunikacyjnych między ZSRR a NRD.
Choć płk Ryszard Kukliński, który koordynował wszystkie przygotowania, uciekł do USA w listopadzie 1981 r., stan wojenny został sprawnie wprowadzony i okazał się niezwykle skuteczny w zastraszaniu Polaków. Po ucieczce Kuklińskiego Rosjanie mieli świadomość, że Amerykanie wszystko wiedzą również o planach inwazji na Europę Zachodnią. Nie mogło więc już być mowy o elemencie zaskoczenia. Mimo to rozpoczęto przygotowania do kolejnych wielkich ćwiczeń ataku wojsk Układu Warszawskiego.
Amerykanie wyciągnęli ze stanu wojennego inne wnioski. Uświadomili sobie, że Polska nie jest ich wrogiem, którego trzeba zniszczyć, ale że może być cennym sojusznikiem, który zatrzyma marsz sowiecki na Europę.
Jan Paweł II kontra imperium
Prezydent USA Ronald Reagan i Jan Paweł II spotkali się dopiero w czerwcu 1982 r. Poprzedniej wiosny „obu w odstępie sześciu tygodni postrzelili zabójcy i obaj przeżyli”. Jak relacjonowali Carl Bernstein i Marco Politi, już w pierwszych minutach rozmowy zgodzili się, że Bóg ocalił ich po to, aby odegrali szczególną rolę w przyszłości Europy Wschodniej. „Gdy na naszej drodze stanęły siły zła, interweniowała Opatrzność” – powiedział Reagan, a papież się z nim zgodził.
Już za prezydentury Jimmy’ego Cartera jego doradca ds. bezpieczeństwa Zbigniew Brzeziński dostarczał papieżowi wnioski z raportów Kuklińskiego. Od wiosny 1981 r. dyrektor CIA William Casey i Vernon Walters, były wicedyrektor CIA, co pół roku latali do Watykanu, by przekazać papieżowi „informacje z satelitów i podsłuchu elektronicznego, doniesień agentów wywiadu i sprawozdań z dyskusji toczonych w Białym Domu, Departamencie Stanu i CIA”. Po spotkaniu Reagana i papieża wymiana informacji została zintensyfikowana, zwłaszcza że po ucieczce Kuklińskiego Amerykanie stracili swoje najlepsze źródło w Polsce. Opinie papieża szczególnie cenił Reagan, „z utęsknieniem oczekujący relacji Waltersa i Caseya, ilekroć ci odwiedzali Watykan. Inni prezydenci Stanów czekali niecierpliwie na powrót bombowców z akcji, a on na raporty od papieża” – opisywali Bernstein i Politi. „Reagan był głęboko przeświadczony, że ten papież dopomoże zmienić świat”.
Jan Paweł II uważał, że Polacy sami, i to bez użycia przemocy, mogą sprawić, iż sowieckie plany inwazji staną się nierealne. W homilii wygłoszonej z korony Stadionu Dziesięciolecia w Warszawie papież, przywołując Apokalipsę, encyklikę Jana XXIII „Pacem in terris” o groźbie wojny nuklearnej oraz historię Hiroszimy, stwierdził, że „los Polski w 1983 r. nie może być obojętny narodom świata – zwłaszcza Europy i Ameryki”. Przypominając, jak Jan III Sobieski pod Wiedniem uratował Europę, papież powiedział, że naród „sam musi odnosić zwycięstwo, które Opatrzność Boża zadaje mu na tym etapie dziejów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nie chodzi o zwycięstwo militarne jak przed trzystu laty, ale o zwycięstwo natury moralnej”.
Jak twierdzi Jadwiga Staniszkis w książce „Postkomunizm”, „(…) już w roku 1983 (między majem a sierpniem) zaczęto na Kremlu rozważać możliwość wojskowego wycofania się z Europy Środkowej”. Co takiego wydarzyło się między majem a sierpniem 1983 r., że skłoniło Sowietów do zmiany strategii z konfrontacyjno-wojskowej na rzecz ustępstw politycznych wobec Zachodu? Wszak jeszcze między 30 maja a 9 czerwca odbyły się ostatnie, jak się okazało, czysto ofensywne ćwiczenia Układu Warszawskiego „Sojuz-83”, w których przewidywano okupację Danii, RFN, Holandii, Belgii i Francji.
Wydaje się, że tym przełomowym wydarzeniem była druga pielgrzymka Jana Pawła II do Polski w dniach 16–23 czerwca 1983 r. Na zakończenie transmitowanej przez telewizję mszy na krakowskich błoniach ponaddwumilionowy tłum zgodnie odśpiewał „Boże, coś Polskę” z zakończeniem „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”, z rękoma wzniesionymi w kształcie litery „V” na znak zwycięstwa. Jeśli oglądał to marszałek Kulikow, który tak „lubił” papieskie pielgrzymki do Polski, to musiał dojść do wniosku, że nie przeprowadzi wojsk drugiego rzutu przez Polskę nie tylko w tydzień, ale nawet w miesiąc. W liście do czechosłowackiego ministra obrony, oceniającym ćwiczenia Sojuz-83 z 2 sierpnia 1983 r., Kulikow pisał jak ktoś, kto właśnie stracił wiarę w sukces planowanej od lat operacji.
Lekcja, jakiej udzielili Sowietom Polacy pod wodzą Jana Pawła II, sprawiła, że Moskwa porzuciła plany wojskowej konfrontacji i zdecydowała się na pierestrojkę relacji z Zachodem. Jak zauważył papież, „pierestrojka to lawina, którą myśmy spowodowali i która potoczy się dalej. Bez Solidarności by jej nie było”.
Jan Paweł II w czerwcu 1999 r. stwierdził w przemówieniu przed polskim sejmem, że wydarzenia w Polsce w latach 1980–1989 przyniosły „nie tylko upragnioną wolność, ale w sposób decydujący przyczyniły się do upadku murów, które przez niemal półwiecze oddzielały od wolnego świata społeczeństwa i narody naszej części kontynentu. Te historyczne przemiany zapisały się w dziejach jako przykład i nauka, że w dążeniu ku wielkim celom życia zbiorowego człowiek, krocząc swym historycznym szlakiem, może wybrać drogę najwyższych aspiracji ludzkiego ducha. Może i powinien przede wszystkim wybrać postawę miłości, braterstwa i solidarności, postawę szacunku dla godności człowieka, a więc te wartości, które wtedy zadecydowały o zwycięstwie bez jakże groźnej konfrontacji atomowej”.
Podsumowując, można powiedzieć, że Polacy nie powinni skąpić datków na dokończenie budowy świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie. Taki hołd, jaki złożyli papieżowi górale w 1997 r., powinni złożyć wszyscy Polacy. Z okazji zbliżającej się kanonizacji warto rozważyć np. budowę w Krakowie kopca Jana Pawła II na wzór kopca Kościuszki i Piłsudskiego. Sejm RP powinien uhonorować i wspomóc weteranów Solidarności, gdyż to ich pokojowa walka o niepodległość w latach 1980–1989 zapobiegła wojnie jądrowej w Europie i przyczyniła się do pokonania imperium.
http://niezalezna.pl/42450-ile-dywizji- ... i-vs-rosja
____________________________________
Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz