M O D L I T W A

Twoje światło w Fatimie

niedziela, 3 lutego 2013

ks. J. Glemp R.i.P. - komentarz


Ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski o prymasie Glempie


Autor: bradak 
Prymas, który potrafił przeprosić - wspomnienie o śp. kard. Józefie Glempie   2013-01-24
 
Scharakteryzowanie zmarłego wczoraj ks. kard. Józefa Glempa jest sprawą trudną, bo był on postacią skomplikowaną.

Zanim go poznałem  osobiście wiele słyszałem o nim od mojej cioci, s. Miriam Isakowicz, franciszkanki z Lasek, która kontaktowała się z nim, gdy był jeszcze kapelanem prymasa Stefana Wyszyńskiego. Później wraz z dziećmi niewidomymi odwiedzała go w Olsztynie, gdzie przez półtora roku pełnił on posługę biskupa diecezjalnego. Ta posługa była dla niego formą praktyki duszpasterskiej przed objęciem najważniejszych urzędów w Kościele polskim. Ciocia mówił o nim zawsze z sympatią, ale podkreślała wyraźnie, że on jest inną osobowością niż Prymas Tysiąclecia.

Z prymasem Glempem zetknąłem się po raz pierwszy w 1999 r., gdy na prośbę środowiska ormiańskiego, które pozostało bez duszpasterza, zgodziłem się zostać birytualistą, aby sprawować liturgię w dwóch obrządkach: rzymsko- i ormiańskokatolickim. Za zgodą swego ordynariusza, kard. Franciszka Macharskiego pojechałem na ostateczna rozmowę do Warszawy, gdyż od czasów II wojny światowej każdorazowy prymas był zwierzchnikiem także trzech obrządków wschodnich, które w Polsce nie miały swego biskupa. Oprócz Ormian-katolików podlegali mu grekokatolicy i wierni obrządku bizantyjsko-słowiańskiego.

Prymas przyjął mnie bardzo życzliwie, wyraził radość z mojej decyzji, choć szczerze przyznał, że on o Ormianach i ich obrządku wie niewiele. Mówił: "Jestem z Kujaw, a tam ludzi ze Wschodu nie było". Z jego nominacja zostałem duszpasterzem Ormian w całej Polsce, a później - po pojawieniu się drugiego birytualisty - w Polsce południowej.

Wytworzyła się w związku z tym specyficzna sytuacja, gdyż jako ksiądz rzymskokatolicki podlegałem pod kurię krakowską, ale jako duszpasterz Ormian podlegałem ordynariuszowi warszawskiemu. Było to tym bardziej kłopotliwe, że już wówczas zauważyłem, że pomiędzy kardynałami Macharskim i Glempem istnieje duże napięcie.

Uwydatniło się to szczególnie w 2004 roku, kiedy krakowska wspólnota Ormian postanowiła postawić przy kościele św. Mikołaja chaczkar - kamienny krzyż ormiański. Miał on być dedykowany Ormianom, którzy przez wieki mieszkali na ziemiach polskich, którzy zginęli na Kresach w wyniku zbrodni nacjonalistów ukraińskich oraz tym, którzy zostali wymordowani przez Turków w 1915 r. I właśnie to ostatnie sformułowanie ogromnie nie spodobało się ambasadorowi tureckiemu w Polsce. Interweniował w tej sprawie między innymi u prymasa Glempa, który w liście do mnie skierowanym nakazał skucie tego napisu. Rozpętała się awantura, gdyż ani ja, ani Ormianie nie chcieliśmy na to za nic przystać. Po naszej stronie opowiedział się kard. Macharski. Krzyż miał stanąć na terenie archidiecezji krakowskiej, zresztą kardynał sam wybrał kościół św. Mikołaja, i to on – jako gospodarz – decydował jaki krzyż i gdzie będzie umiejscowiony. W rozmowie ze mną podział wprost: Jeżeli ustąpię ambasadorowi jednego kraju, to przyjdzie czterech następnych i będą mi kazać usuwać napisy na innych tablicach. 
Żadna ze stron nie chciała ustąpić. Do konfliktu włączył się nuncjusz papieski, abp. Józef Kowalczyk, przysyłają list, w którym sugerował, że napis powinien być usunięty. Tak więc wbrew stanowisku niektórych biskupów i polityków kard. Macharski chaczkar poświęcił. Był zresztą pierwszy chaczkar postawiony w Polsce po II wojnie światowej.
Od tego czasu moje stosunki z kard. Glempem były raczej chłodne. Naszej relacji z pewnością nie poprawiła książka Księża wobec bezpieki. Kardynał publicznie nazwał mnie wtenczas "nadubowcem", co skwapliwie podchwyciła "Gazeta Wyborcza" i te media, które były przeciwko lustracji. Bardzo mnie to dotknęło, gdyż w tym czasie byłem zakneblowany przez kard. Stanisława Dziwisza i nie mogłem się bronić. 
Po  dwóch tygodniach Prymas jednak zreflektował się. Przysłał mi list, w którym przeprosił mnie za to sformułowanie.  W Kościele polskim  ogóle się nie zdarza, żeby dostojnik kościelny przepraszał zwykłego księdza diecezjalnego. Był to więc ewenement. Tym bardziej doceniam jego gest.
Nie zmienia to jednak mojej ogólnej oceny jego osoby. Uważam, że prymasem Polski został tylko ze względu na kard. Stefana Wyszyńskiego, którego był sekretarzem, i w wielu sprawach przerosły go obowiązki związane z pełniony urzędem. W najnowszej historii Kościoła byli sekretarze i kapelani biskupi rzadko kiedy sprawdzali się na stanowisk zajmowanych po swoich szefach.   
Wiele razy słyszałem od księży warszawskich słowa krytyki za inne sprawy, w tym za gnębienie bł. ks. Jerzego Popiełuszki (a później ks. Stanisława Małkowskiego) oraz za ugodową politykę wobec władz. Osobną sprawą były jego wypowiedzi w czasie niedoszłego ingresu abp. Stanisława Wielgusa i krytyka o. Tadeusza Rydzyka.. Duchowni wypominali mu także, że pełniąc bardzo wiele funkcji zaniedbywał sprawy swojej archidiecezji. Przy tym w sprawach duszpasterskich nie miał ani charyzmy ani wizji .
Najmniej odpowiedzialną decyzją Glempa było rozpoczęcie budowy świątyni Opatrzności Bożej. Rozumiem, że wchodziły  tutaj w grę zobowiązania historyczne, obietnica złożona przed dwustu laty, jednak jej realizacja w taki sposób była chybiona. Nie stawia się sanktuaria na mocy odgórnej decyzji urzędniczej. Najpierw jest kult obrazu lub relikwii, pielgrzymki ciągnące w oczekiwaniu na taki lub inny cud – i wtedy dopiero myśli się o zapewnieniu tym ludziom odpowiedniego miejsca, gdzie mogliby się modlić. A budowa świątyni Opatrzności przypomina bardziej fantazję hierarchów kościelnych, za którą jeszcze długo będą płacić ich następcy, a przede wszystkim wierni.
Wśród wiernych obrządków wschodnich też nie cieszył się uznaniem. Jego ostatnie negatywne wypowiedzi o unitach były  niesprawiedliwe. Szokowało też dystansowanie się do decyzji papieża Jana Pawła II o utworzeniu diecezji rzymskokatolickich w Rosji. Nazywanie zaś patriarchy moskiewskiego Cyryla I, b. agenta KGB, zwalczającego unitów, "mężem opatrznościowym" wzbudziło ostrą krytykę wśród grekokatolików. Ojciec Ireneusz Kondrów, szef portalu internetowego grekokatolicy.pl i Fundacji im. Andrzeja Szeptyckiego, nie pozostawił na prymasie-seniorze za tę wypowiedź suchej nitki.
 
Co zapamiętam najbardziej? Wspomniane przeprosiny., bo one świadczą o tym, że pomimo wielu ułomności śp. kard. Józef Glemp potrafił w niektórych sprawach zachować się jak prawdziwy książę Kościoła.

Wieczne odpoczywanie racz mu dać, Panie ...
Ter wochormia - Panie zmiłuj się! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz